poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział VII "Anglio, nadchodzę"

Święta zbliżały się wielkimi krokami, czego nie dało się nie zauważyć. Świąteczne porządki oraz inne przygotowania pomogły mi w zajęciu czymś i myśli i rąk. Chociaż przez jakiś czas byłam w miarę normalna. Przez te parę dni, zdążyło napadać dosyć śniegu. Wigilijny poranek powitał mnie piękną pogodą. Słońce świeciło, a śnieg błyszczał w jego promieniach. Dopiero dziś uświadomiłam sobie, jak bardzo mi go brakowało. Owszem rozmawialiśmy codziennie przez telefon czy skype, ale to nie było to. Brakowało mi tego tajemniczego spojrzenia oraz wielu innych rzeczy… Na szczęście dziś wszystko wróci w miarę do normy. Bynajmniej na taką nadzieję… Chodząc razem z braćmi po supermarkecie, robiliśmy ostatnie zakupy.
- Co jeszcze ? – zapytał Sebastian
- Chwile – wyjęłam kartkę z kieszeni i sprawdziłam – Możesz się kopsnąć po ser. Weź jeszcze groszek !
Blondyn zniknął za zakrętem. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam dalej przyglądając się sklepowym półką w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy.
-  Cześć Emila ! – usłyszałam jak ktoś mnie woła i podniosłam wzrok. Moim oczą ukazał się nie kto inny, jak uśmiechnięty  Łukasz Piszczek we własnej osobie.
- Hej – odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
Zauważyłam bracia dziwnie się na mnie patrzą. Posłałam im spojrzenie pt. „No co ?” i wróciłam do poprzedniej czynności. Piszczek nie miał być przypadkiem w Niemczech do jutra ? Dziwne, Wika będzie miała niespodziankę.
***
Leżenie na łóżku i słuchanie muzyki, to co lubię najbardziej. Nucąc piosenkę pod nosem Eda Sheerana „Drunk” spojrzałam na zegar.  Dochodziła w pół do szesnasta. Wojtek powinie nie długo znów być w Polsce. Usłyszałam pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły. Stał w nich Mateusz.
- Emila, pójdziesz z Axelem na dwór ?  - zapytał - Natan każe mi iść, ale ja dziś byłem z Inką trzy razy, a on w ogóle nie był.
- To powiedz mu, że teraz jego kolej. Ja byłam z Axelem rano. – powiedziałam. Mój głos jednak stłumiła poduszka.
- Mówiłem. A on nic. Wywalił mnie z pokoju – odparł Mateusz
- Zaraz pójdę – mruknęłam – Powiedz o tym rodzicom.
Młody wyszedł a ja zwlekłam się z łóżka i odłożyłam telefon ze słuchawkami na biurko. Założyłam bluzę i opuściłam pokój. Ubrałam się i zawołałam psa. Zapięłam smycz i wyszłam z domu. Śnieg nieźle sypał.  „Żeby tylko nie odwołali mu lotu” – pomyślałam idąc chodnikiem. Axel biegał szczęśliwy pośród zasp. Uśmiechnęłam się. Ulepiłam śnieżkę i rzuciłam ją psu. Nagle poczułam jak ktoś całuje mnie w policzek. Od razu odwróciłam się w tamtą stronę. Zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Szczęsnego. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, mocno go przytulając.
- Tęskniłam – powiedziałam – Bardzo tęskniłam.
- Ja też, ja też – odpowiedział.
Puściłam chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Jak mi tego brakowało. Staliśmy tak przez chwilę, proposto wpatrując się w siebie.
- Po świętach znowu wracam do Londynu – powiedział, a gdy otworzyłam usta by coś powiedzieć ten uniósł rękę – Poczekaj, poczekaj. Wracam do Londynu, i zabieram Cię ze sobą.
Uśmiech nie schodził szatynowi z twarzy. Mi też nie. Byłam naprawdę szczęśliwa. Ale było jedno „ale” Co powiem rodzicom… ? Mniejsza z tym będę się martwic później.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę – powiedziałam z uśmiechem
- Do kiedy masz przerwę świąteczną ?
- Emm… - usiłowałam sobie przypomnieć – Do siódmego stycznia.                                           
- No to do szóstego będziesz w Anglii. – uśmiechnął się. Wyjął z kieszeni małe pudełeczko i podał mi to – Wesołych Świąt. Otwórz po kolacji. – dodał z uśmiechem.
- Ja.. Dziękuję, ale ja nic dla ciebie nie mam – powiedziałam
- Nie szkodzi. – powiedział – Moim prezentem jest to, że mogę tu być. 
Przytulił mnie po raz kolejny tego dnia. Dopiero po tych trzech tygodniach zrozumiałam, co to znaczy „tęsknota”.
- Zobaczymy się jutro, ok ? – zapytał Wojtek – Teraz muszę się zwijać…
- Jasne. Do zobaczenia – powiedziałam.
- Pa, pa – odparł Szczęsny dając mi buziaka w policzek. – Do jutra.
Chłopak zaczął się oddalać, a ja wróciłam do domu. Dobry humor od razu mi wrócił. Bracia i rodzice zastanawiali co mi się stało, skąd ta nagła zmiana ? Niech zgadują, może kiedyś się dowiedzą. O osiemnastej zasiedliśmy do kolacji wigilijnej. Minęła w przyjemnej atmosferze, a ja chyba pierwszy raz od ośmiu lat, nie mogłam doczekać się prezentów. Bardzo ciekawiło mnie pudełeczko od Wojtka. Co ty razem wymyślił ?
- Mamo, mogę rozdać prezenty ? – zapytał Mateusz.
W naszej rodzinie, było tak, że zawsze najmłodsze dziecko rozdawało prezenty.  Sebastian, to za długo tej posady nie miał… Mati ma „najlepiej”. Ale mniejsza z tym… Z niecierpliwością czekałam, aż chłopiec poda mi mój prezent. Uśmiechnęłam się widząc radość z prezentu średniego z braci. Natanowi i Matiemu zafundowałam rzeczy związane z piłką nożną. Dodatkowo, wcześniej Szczęsny zadbał o autografy na nich. Tak więc, Nataniel dostał koszulkę i rękawice bramkarskie, młodemu załatwiłam dwie koszulki.  W końcu doczekałam się swojego prezentu.. Ściągnęłam wstążkę i otworzyłam pudełeczko. Był tam łańcuszek z trzema zawieszkami. Srebrne serduszko, litera „W” i jeszcze jedno serduszko. Na mojej twarzy mimowolnie pokazał się uśmiech. Jak na zawołanie poczułam wibracje telefonu który miałam w kieszeni. Wyjęłam go z kieszeni i odblokowałam ekran. „Jedna wiadomość od: Wojtek Szczęsny”  Telepatia, no po prostu telepatia… Odczytałam wiadomość „Podoba się prezent ?” Mój uśmiech stał się jeszcze większy. Odpisałam „Cudowny”  i schowałam telefon.
- A ty, siostra co się tak szczerzysz do tego telefonu ? – zapytał Natan podchodząc do mnie – Pokaż co dostałaś !
- Nie – powiedziałam
- Pokaż – odparł blondyn
- Nie ! – krzyknęłam i zaczęłam się śmiać
- A tak, na marginesie to dzięki za koszulkę i rękawice, ale do cholery skąd masz te autografy ?! – spytał
- Dowiesz się w swoim czasie – powiedziałam przez śmiech  - Ja już pójdę do siebie
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zabrałam swoje prezenty, czyli wisiorek, dwie książki i trzy bluzy. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Odłożyłam rzeczy na łóżko, a wisiorek na biurko. Zegar wskazywał pół godziny po dwudziestej, a ja tak szczerze, to byłam zmęczona… Związałam włosy, zabrałam piżamę i zajęłam łazienkę. Wzięłam długi prysznic, ciepły. Ten dzień był pełen wrażeń. I z osiemnastu wigilii, ta chyba jest najlepsza. Woda spływała po moim ciele, a ja rozmyślałam o ostatnim miesiącu. Niesamowite, jak wiele może się zmienić w przez tak pozornie krótki czas. Jednak nie raz, jeden dzień był dla mnie jak rok. Przez jedną osobę, która kilkanaście tygodni temu, nawet nie wiedziała o moim istnieniu…
***
Jak to niektórzy mówią „święta, święta i po świętach. Tym razem minęły bardzo szybko. W sumie, to cieszyłam się z tego powodu. Zbliżał się także wyjazd do Anglii, którego nie mogłam się doczekać, a tak na marginesie, jest już jutro. Razem z Wojtkiem wymyśliliśmy jak powiedzieć to moim rodzicom. Mam nadzieję, że plan wypali. Zbiegłam szybko na dół i ledwo wychyliłam się ze schodów sprawdzając czy aby na pewno rodzice są w salonie. Byli tam razem z Natanem i Mateuszem. Na razie jest okej. Zegar wybił szesnastą. Wróciłam do pokoju i usłyszałam cichy huk, a wzrok od razu skierowałam na okno, na którym widniał świeży ślad śnieżki. Podeszłam do okna. Na chodniku stał Szczęsny. Odsunęłam firanę i pokazałam uniesiony kciuk i znowu zbiegłam na dół. Umówiliśmy się, że o szesnastej rzuci śnieżką w moje okno, a następnie ja wpuszczę go wejściem od tyłu domu, którym da się przejść na schody nie zauważonym z salonu. Potem ja zejdę na dół do salonu, i zacznę mówić o propozycji wyjazdu do Wielkiej Brytanii. Na placach podbiegłam do drzwi, i cicho je otworzyłam. Szczęsny chciał coś powiedzieć, ale ja w porę go uciszyłam. Pokazałam, żeby poszedł za mną. Upewniłam się, czy aby na pewno możemy pójść na górę nie zauważeni. Byli tam wszyscy, przyszedł nawet Mateusz . Cichaczem weszliśmy do mojego pokoju, a ja zamknęłam drzwi głośno wypuściłam powietrze.
- Udało się – powiedziałam.
- To dopiero połowa –przypomniał mi Wojtek – Jeszcze musisz i przekonać.
- O to, to ty się nie martw – powiedziałam i usiadłam na łóżku. – To będzie najprostsza część naszego planu…
- Czuję się jak w jakimś dennym filmie akcji – zaśmiał się szatyn.
- Nie tylko ty. – zawtórowałam śmiechem. – Dobra, idę działać. Pamiętaj, jak zagwiżdż masz zejść. Będę czekać przy schodach.
Opuściłam pokój i weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie jak gdyby nigdy nic. Lecz w końcu zaczęłam.
- Mamo… - powiedziałam – Dostałam propozycję wyjazdu do Anglii, do końca przerwy świątecznej. Mogłabym jechać ?
- Zależy z kim. – zapytała mama
- Właśnie o to chodzi.  – odparłam - Macie zgadnąć. Zadajecie pytania, na które ja odpowiadam tylko Tak lub Nie, okej ?
- Spoko – do rozmowy włączyli się Nataniel oraz Sebastian. – Jedziesz z jedną osobą ? – spróbował Natan
- Tak – powiedziałam
- Czy to chłopak ? – spytała mama – Ma mniej niż dwadzieścia lat ?
- Pierwsze tak drugie nie – odparłam.
- Em… Jest wysoki ? – zapytał Seba, a ja pokiwałam głową – Jest może sławnym piłkarzem ?
- Tak się, składa, że tak. – odpowiedziałam. Chyba zaraz zgadną.
- Do opisu pasuje mi – zaczął Sebastian – Wojtek Szczęsny, ale…
- Bingo ! – krzyknęłam – Zgadłeś !
Moi bracia zaczęli się rechotać. A niech się śmieją, zaraz przestaną… Wstałam z kanapy i podeszłam do schodów. Zagwizdałam. Gdy bramkarz pojawił się przy mnie wróciłam do salonu. Mina wszystkich obecnych była… po prostu mega.
- A nie mówiłam ? – zwróciłam się do najstarszego z braci – Zatkało kakao ?
- No kurde siostra… - mruknął Natan – Tego to się nie spodziewałem. Cały czas mnie zaskakujesz... Zaraz mi powiesz, że spędzisz sylwestra z Kanonierami…
- Tego to nie wiem… - odparłam
- Ale ja wiem – zaśmiał się Wojtek i wszystkie oczy skierowały się na niego – Tak, spędzi sylwestra z Kanonierami.
Moja mina wyrażała tylko jedno „pierdolisz ?” Patrzałam to na Wojtka, to na braci i mamę.
- Mamo, mogę jechać ? – spytałam i zrobiłam maślane oczka
- No dobrze… kiedy ?
- Jutro – przełknęłam ślinę – Przedpołudniem.
- No to lepiej zacznij się pakować – powiedziała mama ze śmiechem.

Starając się na razie hamować radość wróciliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi, a pomieszczenie wypełnił mój pisk radości. Rzuciłam się Wojtkowi na szyję a ten mnie przytulił. W tych ramionach mogłabym spędzić wieczność. No cóż, Anglio nadchodzę !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hello :) Rozdział składa się  jak widzicie z różnych fragmentów, i wielu dialogów, ale niestety musiał taki byc :) Średnio mi się podoba, ale nic nie poradzę :/ Na ten rozdział, weny praktycznie zupełnie nie miałam, ale w następnych będzie się działo :) Ja mam nadzieję, że się spodoba, pozdrawiam zapraszam do komentowania i obserwowania.
PS. Pod, albo na komentarzami pojawiła się notatka i jest ona bardzo ważna ! Proszę, trzymajcie się jej, ok ?

4 komentarze (od różnych osób) - Nowy Rozdział

EDIT.

Stwierdziłam, że 4 komentarze to za mało xD w takim tempie to ja się nie wyrobię

6 komentarzy - nowy rozdział :)

(Zła ja xd)

8 komentarzy:

  1. Padłam przy tym "Pierdolisz?" xd Rozdział jest po prostu megaaa :D nie mogę się już doczekać tego co tam będą wyczyniać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahhah kocham <3 myślałam że matka jej nie pozwoli że będzie jakaś zadyma hahah ale dobrze że się zgodziła ciekawe co będzie w Anglii mmmm <3 czekam na next :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Hm, ciekawe co tam będzie się działo w tej Anglii ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co się stanie w Angli :o troche się boje szczerze mówiąc xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next ?? :c proszę, błagam..błagam na kolanach wstaw jeszcze dziś :/ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma tak dobrze :) 6 kom od różnych osób - next. Reklamujcie bloga, będzie więcej komentarzy i szybsze rozdziały :*

      Usuń
  6. opowiadanie świetne :) zajrzyj do mnie :) i kiedy next? http://zatraceniwsobie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie informacje o nowych rozdziałach czy waszych blogach proszę kierowac do zakładki SPAM. Zaś o nominacjach proszę informowac mnie w zakładce "Nominacje itp.".