czwartek, 21 maja 2015

Rozdział XVI "Kłamstwo" [OSTATNI]

Od razu mówię, że niedługo po epilogu rusza nowe ff NEYMAR - Match of Feelings


Ponieważ nie miałam pomysłu na to jak opisac życie bohaterów między studniówką a poniższym rozdziałem, poniżej notka na ten temat. Przepraszam :c Kończę opowiadanie, ponieważ nie mam już na nie siły, ani pomysłów :/

Po studniówce życie bohaterów, toczyło się w miarę normalnie. Emilia i Wojtek rzadko się widywali, gdyż zbliżające się matury w tym momencie były najważniejsze dla osiemnastolatki. W weekend dwa tygodnie przed maturami, Emilii udało się wyjechać do Londynu. Los chciał, gdy podczas jej pobytu, pogoda się schrzaniła i była burza. Poszły korki, a Wojtek postanowił zrobić swojej dziewczynie Paranormal Activity. Po powrocie do Polski i po maturach, Emilia wraz z Wiktorią w formie odpoczynku wykorzystały wcześniejszy koniec roku i wyjechały do Australii. Tam główna bohaterka, spotkała „przyjaciela z dawnych lat” którego nie widziała od dobrych sześciu, siedmiu lat, ponieważ ten wyjechał do Australii.  Gdy się „odnaleźli” bardzo szybko załapali ponownie dobry kontakt. Lecz intencje chłopaka nie do końca okazały się dobre…

A teraz zapraszam na „właściwy” rozdział. Przypominam akcja, dzieje się około 4,5 miesiąca PO poprzednim rozdziale J

Rozdział XVI „Kłamstwo”

 Na wakacjach, jak to na wakacjach. Było wspaniale (może oprócz kilku momentów…), lecz tęskniłam za krajem, rodziną i oczywiście Wojtkiem. Do Polski wróciłam po tygodniu, ze wspaniałymi wspomnieniami. Podziękowałam taksówkarzowi, zapłaciłam po czym opuściłam pojazd. Zabrałam walizkę i ruszyłam w stronę drzwi. Po ich otworzeniu, przywitały mnie jak zawsze moje kochane psiaki. Na górze schodów zauważyłam Mateusza. Przywitałam się ze wszystkimi i poszłam do swojego pokoju, rozpakować się i ogólnie ogarnąć. Część ciuchów wrzuciłam do prania, a resztę sprawnie ułożyłam. Potem zajęłam łazienkę i wzięłam długi prysznic – Idealny po takiej podróży. Od razu po opuszczeniu łazienki usłyszałam krzyk z dołu.
- Emila ! – to była moja mama – Masz gościa !
Zaciekawiona tym kto to, zbiegłam w podskokach ze schodów. Mój „gość” który jak się okazało był Wojtek, czekał w salonie. Ucieszona jego widokiem, podbiegłam do niego i przytuliłam. Chciałam go pocałować, ale ten się odsunął. Zdziwiło mnie to. Bardzo.
- Co jest ? – spytałam zmartwiona.     
- To chyba ja powinienem o to pytać – powiedział.
Jego głos był straszny. Oziębły, szorstki, wyczuwałam w nim złość. O co mu mogło chodzić ? Usiadłam na kanapę. Byłam przerażona. Chyba takie zachowanie nie jest normalne ? Wojtek usiadł obok mnie, na stół położył kilka zdjęć. Spojrzałam na niego pytająco. Gestem ręki zachęcił mnie, żebym je obejrzała. Tak też zrobiłam. Byłam na nich ja i… Lucas. Pytanie tylko skąd je miał ?
- Skąd to masz ? – spytałam.
- Wiktoria wstawiła na facebooka. Pozwoliłem je sobie wydrukować. – powiedział, dalej oschle. – Powiedz mi co to ma znaczyć ? Widzę, że bardzo dobrze się z nim bawiłaś.
- Boże, Wojtek. To mój przyjaciel. Nie widzieliśmy się od dobrych sześciu lat. Razem się wychowywaliśmy. – powiedziałam spokojnie – Wiesz jak za nim tęskniłam ?
- A od kiedy to przyjaciele robią sobie malinki ? – spytał z wyrzutem, odkrywając dwa ślady na mojej szyi.  
Były one jedynym z tych złych wspomnień. Luke okazał się inny… Nie był taki jakiego go znałam. Nie chciałam o tym mówić, ale teraz chyba nie mam wyjścia. Na samo wspomnienie, o którym chciałam zapomnieć jak najszybciej, powodowało łzy zbierające się pod moim powiekami. Nie powstrzymywałam ich. Pozwoliłam im spłynąć po moich policzkach.
- To nie tak. – zaczęłam niepewnie. Próbowałam sobie przypomnieć jak najdokładniej jak to wyglądało. – To było trzy dni po naszym pierwszym spotkaniu. Był wieczór. Luke zaprosił mnie na spacer. Nie widziałam żadnych przeciwwskazań, więc się zgodziłam. Pochodziliśmy po plaży, a potem on poprosił, żeby poszłam z nim na chwilę, bo chce mi cos pokazać. Nie myślałam, że może mieć złe intencje, więc z nim poszłam. Tym miejscem okazał się jego dom. Gdy tylko tam weszliśmy… - robiło mi się słabo na wspomnienie tego momentu – Zaczął się do mnie dobierać. Chciał mnie zgwałcić. To już nie był ten Luke, jakiego znałam.
- Skąd mam mieć pewność, że nie kłamiesz ? – zapytał dalej oschle Wojtek
Teraz to mnie kompletnie zamurowało. Jak mógł twierdzić, że kłamie ? Kto jak kto, ale Wojtek ? Łzy zaczęły wypływać z pod moich powiek ze zdwojoną siłą.  
- Na przykład dlatego ? – powiedziałam pokazując siniaki na nadgarstkach, ramieniu nad biodrem – Wojtek, błagam. Ja nie kłamię.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz ? – krzyknął – Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zdradziłaś  ?
Nie potrafiłam wydusić słowa. Nie zdradziłam go. Nie kłamię. Tylko jak mu to udowodnić ? Płakałam jak dziecko, a ten stał nade mną i czekał na odpowiedź. Raczej jej nie otrzyma.
- To koniec. – te dwa słowa uderzyły we mnie niczym noże
- Ja nie kłamie !- poraz kolejny krzyknęłam. –  Ale jeśli tego chcesz, to już mnie nie zobaczysz.
Szatyn zaśmiał się pod nosem. Burknął coś, lecz tego nie dosłyszałam. Obrócił się na pięcie, po czym opuścił mieszkanie. Zebrałam zdjęcia ze stolika, podarłam na drobne kawałki i wyrzuciłam.   Potem powstrzymując ponowny potok łez, pobiegłam do pokoju.




***
31 maja 2015
Kochany Pamiętniku
Minął tydzień. Cholerny tydzień, prze który cały czas płaczę. Nie robię nic innego. W nocy prześpię może dwie godziny, przez resztę albo mam koszmary, albo nie mogę spać.  Nie wytrzymuję bez niego. Kocham go. On jest moim życiem. Z dnia na dzień, nie jest lepiej tylko gorzej.

5 czerwca 2015
Spaliłam wszystkie nasze zdjęcia. Pozbyłam się wszystkiego, co mi go przypominało. Pomogło. Ale strasznie mało. Tęsknię za nim. Strasznie. To mnie przerasta. Dwa dni temu miałam nawet myśli samobójcze. Brakuje mi go. Potrzebuje go. Jego ciepła…

10 czerwca 2015
Już nie długo mecz z Gruzją. Prawdopodobnie go zobaczę. Boję się. Właściwie czego ? Pewnie mnie zignoruje. W końcu go „zdradziłam”. Tylko pytanie, czy dalej tak myśli ? Jedynym pocieszeniem w tym trudnym okresie jest to, że Julka urodziła – bliźniaki, Remigiusz i Maksymilian.  Cieszę się jej szczęściem, lecz gdy widzę ją szczęśliwą z Lewym, ból powraca…

***
- Emila, proszę chodź ! – Wiktoria błagała mnie po raz pięćsetny o to, żebym poszła z nią i z Julką, na dół do chłopaków. – Musisz się w końcu przełamać.
- Skończcie już. – wtrąciła Julka – Żadnych „ale” idziesz z nami.
Blondynki pociągnęły mnie za ręce i siłą zaprowadziły pod drzwi szatni. Mecz skończył się piętnaście minut temu, więc to kolejny powód dla którego nie jestem pewna czy chcę tam iść.  Julka zaczęła walić w drzwi, gdyż normalnego pukania raczej by nie usłyszeli. Drzwi otworzył uśmiechnięty od ucha do ucha Lewy.
- Chłopaki mamy gości ! – krzyknął wesoło
Dziewczyny wciągnęły mnie do szatni i zamknęły drzwi. One chyba serio myślą, że ucieknę. Wszyscy zaczęli się witać, a ja zauważyłam JEGO. Niebieskie tęczówki chłopaka były utknięte w mojej osobie. Nie mogłam. Powstrzymywałam łzy, ale nie wytrzymałam. Odwróciłam się na pięcie i w biegu opuściłam szatnię. Zatrzymałam się gdy usłyszałam głos, którego mi tak cholernie brakowało.
- Emilia… - ten drżący głos mnie sparaliżował. Łzy popłynęły ze zdwojoną siłą.   
Odwróciłam się i nie pewnie na niego spojrzałam. Stał około czterech kroków za mną. Podszedł do mnie.
- Przepraszam – szepnął – Cholernie przepraszam. Jestem idiotą. Nie wiem jak mogłem na to pozwolić.
Przygryzłam wargę. Cały czas patrzałam w jego oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale zdecydowałam się na coś innego. Odważny ruch, lecz zrobiłam to. Pocałowałam go, wkładając w to całe uczucie jakie miałam. Na początku skamieniały Wojtek, po kilku sekundach odwzajemnił mój pocałunek. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Byliśmy jak dwa magnesy. Żadna siła w tym momencie nie była w stanie nas rozłączyć. Po kilku minutach się od siebie odsunęliśmy.
- Żałuję. Cholernie – powiedział cicho. – Wybaczysz mi ?

- Tak. – szepnęłam – Ponieważ, jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś moim życiem – powiedziałam wtulając się w niego. 


Przeczytałeś - skomentuj. 
Rozdział zajmuje kilka godzin, a komentarz kilka minut. Kilka słów, ale wielka motywacja i kop do dalszej pracy.

niedziela, 10 maja 2015

Wstyd mi...

Tak ja jeszcze żyję. Rozdział pojawił by się jutro, ale mój kochany laptop znów się wyłączył i połowa rozdziału poszła w ch*uj. Co mam na swoje usprawiedliwienie ? Właściwie nic. Brak weny ? Chęci ? Może tego i tego... Sama już nie wiem.


W tej notce chciałabym was z całego serca przeprosić. Wstyd mi, nawet nie wiecie jak


PROSZĘ ABY KAŻDY KTO TO PRZECZYTA ZOSTAWIŁ PO SOBIE ZNAK W POSTACI KOMENTARZA Z CHOCIAŻBY EMOTKĄ. C


CHCĘ WIEDZIEĆ CZY MAM JESZCZE DLA KOGO PISAĆ.