sobota, 21 lutego 2015

Rozdział XII "Niespodzianka"



Leżeliśmy na kanapie oglądając już drugi film. Postanowiliśmy zrobić sobie mały seans składający się z różnych gatunków filmów. Zaliczony już romans, teraz komedia- czyli Kac Vegas. Jednogłośnie wybraliśmy ten film. Następny w kolejce jest film wojenny – Pearl Harbor. Z racji tego, że i tak pozostało ich jeszcze dużo, pewnie przy następnym zasnę. Raz po raz podskakuję, przez nie przewidywane napady śmiechu Wojtka. Jego śmiech działa na mnie niczym śmiech Michała Baryzy z „Tap Madl”… Po prostu nie da się nie zaśmiać, czy chociaż  uśmiechnąć. Niby oglądamy filmy, ale ja nie mogę się powstrzymać i co chwilę ukradkiem przyglądam się uśmiechniętemu chłopakowi. Delikatnie się uśmiechnęłam i znów wlepiłam wzrok w ekran. Gdy dziecko znalezione w szafie, właśnie miało wrócić do mamy, film nagle się zatrzymał. Spojrzałam pytającym wzrokiem na chłopaka.
- Muszę ci coś pokazać – powiedział wstając z kanapy i wyciągając do mnie rękę – No chodź. Wstyd być w Londynie i tego nie zobaczyć. 
Westchnęłam i chwyciłam rękę chłopaka wstając tym samym z kanapy. Ubraliśmy się po czym opuściliśmy dom. Wsiedliśmy do samochodu, a Wojtek ruszył dalej nie mówiąc gdzie mnie zabiera…
***
Po bliżej nie określonym czasie samochód zatrzymał się na pewnym parkingu. Już domyślałam się, ba wiedziałam gdzie Szczęsny mnie zabrał. Górujące nad wszystkim budynkami słynny młyn – London Eye, był pięknym widokiem. Szczególnie teraz, o tej porze gdzie słońce nie oświetla już ziemi.
- Idziemy ? – spytał chłopak wytrącając mnie z zamyślenia.
- Gdzie ? – spytałam rozkojarzona.
- No na London Eye – powiedział z uśmiechem
Szatyn wysiadł z samochodu, okrążył go i otworzył mi drzwi. Wysiadłam, a Wojtek wykorzystał okazję i gdy stanęłam na nogi delikatnie, pocałował mój policzek. Spojrzałam na niego z uśmiechem, po czym ruszyliśmy w stronę jednej z najsławniejszych budowli Wielkiej Brytanii. Z bliska diabelski młyn sprawiał jeszcze większe wrażenie. Nie było tłumów, co mnie ucieszyło. Wojtek załatwił to co było trzeba, po czym wsiedliśmy do jednej z kilkudziesięciu kapsuł pasażerskich, które wznosiły się coraz wyżej. Przez chwilę, zapomniałam o swoim lęku wysokości, lecz nie na długo. Mimo to nie chciałam dać po sobie znać, że się boję. Czas leciał, a koło było pokonało około połowy swojej trasy. Razem z Wojtkiem wpatrywałam się w widok rozciągający się za oknem kapsuły. Londyn jest piękny, to pewne. Zapatrzona w szybę, poczułam jak Szczęsny delikatnie obraca mnie w swoją stronę. Uwielbiam jego dotyk, po prostu go kocham. Usta chłopaka znalazły sobie miejsca na moich, gdzie złożyły czuły pocałunek. Zaś ręce bramkarza, znalazły sobie miejsce niżej na moich biodrach. Po kilku sekundach odsunął się ode mnie, ale cały czas obejmował mnie w pasie. Koło diabelskiego młynu w powolnym tempie zbliżało się ku ziemi. Ostatnie minuty tego, jak dla mnie niesamowitego przeżycia ( w końcu ile razy w życiu, jest się na London Eye ?), spędziliśmy wpatrując się w krajobraz nocnego Londynu wtuleni w siebie.
***
- Jaki film teraz ? – rzucił Wojtek gdy tylko weszliśmy do domu
-Miał być wojenny, ale jak mniemam chciałbyś horror… - mruknęłam, a chłopak wyszczerzył  się i pokiwał głową – Nie zgadzam się ! Nie będę oglądać horrorów o tej porze, bo potem nie zasnę…
- A kto powiedział, że będziemy spać ? – poruszył brwiami
- Zboczeniec – mruknęłam – Horrory oglądaj sobie sam, ja idę na górę.
Zdążyłam wejść na trzy pierwsze schody, gdy silne ręce Wojtka oplotły mnie w pasie i delikatnie zdjęły ze schodów. Spojrzał na mnie z miną szczeniaka którego ktoś okrzyczał.
- Chce Ci się w ogóle oglądać te filmy ? – mruknął w moją szyję.
- Szczerze, to nie…  - przyznałam.
- To co robimy ? – spytał idąc w stronę salonu i ciągnąc mnie za sobą.
- Ciężko myśleć na głodniaka… - powiedziałam i spojrzałam na Wojtka
- Dobra, zrobię coś. – powiedział całując mnie w czubek głowy – Ale masz coś wymyśleć !
Gdy chłopak zniknął w kuchni ja szybkim krokiem udałam się na górę, w celu przebrania się w coś wygodnego. Weszłam do pokoju, który właściwie był „naszą” sypialnią. Podeszłam do komody i otworzyłam szufladę która na chwilę obecną należała do mnie. Wyjęłam dresy i na chybił trafił wybrałam jedną z piłkarskich koszulek, których tak na marginesie mam pięć. Trafiło na koszulkę mojego chłopaka… w sumie czemu nie ? Szybko przebrałam się w wybrane rzeczy i związałam włosy w wysokiego kitka. Zeszłam na dół, do kuchni. Zjedliśmy sałatkę którą Wojtek nazywał „piłkarską”. Po posiłku, skoczyłam po laptopa z zamiarem zadzwonienia do przyjaciółek, może i do mamy. Gdy weszłam do salonu, zastałam znajomy widok. Szczęsny leżał rozwalony na całej kanapie i przeglądał coś w telefonie. Podeszłam do kanapy i usiadłam dosłownie na chłopaka
- Ała, pogrzało Cię ? – zaśmiał się – Chcesz mnie połamać ?
- Rozgryzłeś mnie, jakim prawem ? - spytałam uruchamiając laptopa – Tak na marginesie to wiesz, że Julka jest z Lewym ? – po tych słowach szatynowi telefon wypadł z rąk
- Robercik dostanie po ryju. Mi nie powiedzieć ? – mruknął – Dzwoń do Julki, zgaduje, że jego też zastaniemy
- Tak jest, szefie ! – zaśmiałam się i wybrałam połączenie, które dosłownie od razu zostało odebrane – Witam.
- No cześć. – powiedziała z uśmiechem Julka, która jak zgaduje opierała się o Lewego bo widziałam kogoś za blondynką – Jak żyjesz w tej Anglii ?
- A dobrze, lepiej mów jak u ciebie ?
- Właściwie to… duże zmiany nie długo nastąpią…  mruknęła.
- Nie tak nie długo – usłyszałam  głos napastnika.
Spojrzałam na Wojtka z nadzieją, że może on wie o co chodzi. Ten tylko wzruszył ramionami i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Powiesz o co chodzi ? – spytałam
- Mówić ? – Julka skierowała to pytanie do swojego chłopaka, nie usłyszałam odpowiedzi – No więc… Jestem w ciąży. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Wiem, krótki. Wiem, spóźniony. Bardzo was przepraszam, cholernie mi przykro :C
Ostatnimi dniami, mój laptop często się wyłączał, a we wtorek przeszedł formatowanie i odzyskałam dopiero w czwartek. Nie wiem co mam powiedziec innego na swoje usprawiedliwienie...

Rozdział wgl. miał wyglądac inaczej, ale nie wyszło. Ogólnie miał byc dłuższy. Obiecuję, że najbliższych rozdziałam wam to wynagrodzę...

Jeszcze raz przepraszam, pozdrawiam, zapraszam do komentowania i obserwowania. Dla was to tylko kilka minut, a dla mnie wielka motywacja <3

sobota, 14 lutego 2015

Bardzo krótkie info

Jeśli mój laptop będzie na tyle kochany, i nie będzie się wyłączał po godzinie, rozdział powinien pojawic się w okolicach wtorku !

Chcę także powiedziec dziękuję ! Blog dobił już ponad 3200 wyświetleń, za co wam z całego serducha dziękuję ♥

niedziela, 8 lutego 2015

WAŻNE

Ostatnio na blogu drastycznie spadły wyświetlenia... Z prawie 200 dziennie na nawet nie 40 :( Waszych komentarzy też nie widać. Rozdział jest od chyba 4 dni a są tylko 3 kom. Co robię źle? Za rzadko wstawiam rozdziały? Są za krótkie? Za długie? Nudne ? Co robię nie tak ? Znudziła się wam, czy może po prostu nie umiem pisać ? Na innych blogach, które zaczęły dużo później ode mnie jest już dużo więcej wyświetleń, obserwatorów oraz komentarzy, dlaczego ? Ja naprawdę się staram, ale gdzie wy jesteście ? Jeśli coś się wam nie podoba, śmiało powiedźcie. Każdy komentarz, wyświetlenie, czy nowy obserwator... Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy... Ja naprawde się staram. Dla was. Kochani czytelnicy, gdzie jesteście ?


~ Z nadzieją na wasz powrót ( także wyświetleń) starająca się z całych sił autorka - Mrs. Szczęsna.




(Nie mówię o moich 3 wiernych czytelniczkach - Wiktorii, Natalii i Lilii c: No dobra, Alex o to tez nie, ale gdzie jest ?)

środa, 4 lutego 2015

Rozdział XI "Nagroda"

Zastanawiam, się czy wysłać do Neymara wiadomość na FB z życzeniami od polskich fanów. Powiedzcie czy to zrobić... W SUW sumie mogłabym to poprostu napisać na jego stronie, ale wydaje mi się że gdy wyślę wiadomość na jego stronę jest większe prawdopodobieństwo że to zobaczy :) Tak wiem jestem głupia :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jedyna rzeczą która docierała do mnie po przebudzeniu, był ból głowy. Ale pytam się dlaczego ? Prawie nic nie wypiłam... Jestem wrażliwa ? To już się boję, jak się czuje Sanchez. Spróbowałam uszeregować sobie w głowie zdarzenia z dzisiejszej i nie tylko nocy… Zacznijmy od północy. Szczęsny poprosił mnie o zostanie jego dziewczyną, w co dalej nie wierzę. Następnie, było świętowanie z tego powodu… Impreza przeciągnęła się do chyba trochę po trzeciej. Potem wszyscy zaczęli się zwijać. Nic dalej nie pamiętam, więc chyba później poszłam spać . Rozejrzałam się. Byłam w łóżku, w piżamie a Szczęsny leżał koło mnie i spał jak zabity. Czyli potem na pewno poszłam spać, i byłam dosyć przytomna. Wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegar. Wskazywał piętnaście po dwunastej. Chwyciłam poduszkę i walnęłam nią bramkarza. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem
- Wstawaj – mruknęłam i wskazałam zegar.
Podeszłam do komody, w której były moje rzeczy. Wyjęłam dresy i jakiś t-shirt. Dzisiejszy dzień spędzę na kanapie. Nigdzie się nie ruszę, i nikt mnie do tego nie namówi. Zabrałam rzeczy i kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Jednym słowem wyglądałam okropnie. Doprowadzenie się do ładu zajęło mi jakieś piętnaście minut. Po stoczonej walce opuściłam łazienkę i zeszłam na dół, gdzie rozchodziły się przyjemne zapachy. Weszłam do kuchni i przeżyłam miłe zaskoczenie. Wojtek robił śniadanko. Podeszłam do swojego chłopaka (Nie mogę się przyzwyczaić do tego określenia) od tyłu i pocałowałam go w policzek.
- Dzień Dobry – powiedział z uśmiechem
- Co na śniadanko ? – spytałam siadając na blat
- Naleśniki – odpowiedział – Ale, zejdź z blatu. Co, w stodole Cię chowali ?
- Nie, tak się składa, że w pałacu – zacytowałam „Krainę Lodu” i wybuchnę łam śmiechem. Posłuchałam jednak chłopaka, zeskoczyłam z blatu i usiadłam przy stole. Obserwowałam poczynania chłopaka, robiąc się coraz bardziej głodna. Na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech, gdy stanął przede mną talerz pachnących, ciepłych naleśników.
- Smacznego – odparł Szczęsny.
Zjedliśmy w milczeniu. On jest po prostu facetem- marzenie. Kochany i w ogóle, umie gotować, przystojny (zajebiście przystojny),ma dużo kasy. Jaka dziewczyna by takiego nie chciała ? Posprzątaliśmy po naszym późnym śniadaniu, a następnie wzięliśmy się za sprzątnie po sylwestrze. Wyglądało, to jakby jakaś melina stanęła na drodze tsunami. Rozdzieliliśmy zadania i zabraliśmy się za sprzątanie. Gdzieś pod koniec, Wojtkowi rozdzwonił się telefon. Usłyszałam tylko jak mówi „No to zajebiście”
- Co jest ? – spytałam gdy chłopak wrócił do salonu
- Dzwonił Sanchez i przypomniał mi, że gramy dziś mecz z Southampton – odpowiedział –za pół godziny jest trening, a potem mecz.  Dokończysz sprzątnie ? Proszę, muszę lecieć…
- Jasne – uśmiechnęłam się
 - Dzięki, jesteś wielka – powiedział po czym pocałował mnie delikatnie i zniknął za drzwiami.
Westchnęłam i zabrałam się za kończenie sprzątania. Zrobiłam jeszcze jedną rundkę po domu w poszukiwaniu butelek i innych śmieci. Nic nie znalazłam, lepiej dla mnie mniej roboty. Stwierdzałam, że sprzątnie zakończone. Skoczyłam do góry po laptopa. Zalogowałam się na się na FB, a później na skype. Trzeba pogadać z dziewczynami. Gdy tylko włączyłam skype, na ekranie od razu wyświetliło mi się nadchodzące połączenie, od Wiktorii. Odebrałam.
- Hejo – przywitała się blondynka – Wiesz może co z Julką ?
- Cześć – także się przywitałam – Nie, skąd mam wiedzieć ? Od kilku dni nie ma mnie w kraju. A co się stało ?
- Od trzech dni nie widziałam jej na oczy. Rozmawiałam z jej mamą, ale ona nic nie chce mi powiedzieć. Martwię się. Nie odbiera telefonu… - przerwała – Teraz to dostanie w ryj. Dzwoni.
- Odbierz i daj na grupowy. - powiedziałam
 - Czy ciebie do reszty pogrzało ? – krzyknęła Wika – Gdzieś ty była ?
- Spokojnie – odezwała się Julka i zachichotała
- I co się jeszcze brechtasz ? – spytałam w wyrzutem
- Już się tłumaczę, spokojnie – powiedziała z uśmiechem Jula – Robert, chodź tu.
- Że co ? Jaki Robert  ? – dopytywała się Wiki
- Lewandowski – usłyszałyśmy inny głos
Obie spojrzałyśmy na siebie, przez chwilę zapominając, że nie rozmawiamy na żywo.  Przy Julce pojawił się polski napastnik – Robert Lewandowski. Pocałował blondynkę w policzek i uśmiechnął się jakby nigdy nic. Nikt się nie odzywał. Ja po prostu zaniemówiłam. Wiktoria jako pierwsza odzyskała głos.
- Jakim cudem ?! Od kiedy ?! Ja się pytam jak ?! – wyrzucała z siebie słowa w szybkim tempie.
- Od kiedy ? Od pół roku. – odpowiedziała Julia – Jak ? Mogłabym mówić godzinę…
- Kiedyś i tak się wytłumaczysz… - mruknęłam – Ale tak właściwie, to gdzie ty jesteś ?
- W Monachium, a co ? – spytała
- Ja się chyba powieszę… - rzuciła Wiktoria.
Rozmowa trwała jeszcze pół godziny. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Powiedziałam dziewczyną o tym, że jestem ze Szczęsnym. Przez chwilę byłam dosłownie głucha – tak piszczały. Razem z Julką obstawiam, że Wika za jakiś miesiąc też się pochwali. Julka powiedziałam nam jeszcze, że Roberta zna od roku, ale od pół roku są razem. Jak oni to zrobili, że nikt o tym się nie dowiedział ? Media przecież są wszędzie. Wymyśliłyśmy także, że z racji tego, że zbliża się studniówka, będziemy fajne i wszystkie trzy przyjdziemy z piłkarzami. Zakończyłam rozmowę pretekstem meczu. Nie skłamałam, bo od razu po wyłączeniu laptopa zaczęłam oglądać mecz.

*** 

Przegrali. Przegrali 2-0. Z westchnieniem wyłączyłam telewizor i zaczęłam krzątać się po domu w oczekiwaniu na chłopaka. Wrócił po jakiś dwudziestu minutach. Był wściekły. To było widać. Rzucił torbę na podłogę i usiadł na kanapę. Usiadłam obok niego.
- To moja wina – mruknął
- Nie kłam. Oglądałam i wszystko widziałam. – powiedziałam i przytuliłam go – Akurat dziś, to nawaliła obrona…
- Ale chyba po coś byłem na tym boisku… - powiedział wyraźnie zawiedziony
- Nie smutaj, bo ja też będę. – powiedziałam – Bez przegranej, nie ma zwycięstwa. Dostaniesz nagrodę, ale skończ się rozczulać.
- Jaką nagrodę ? – Wojtek od razu się rozweselił.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Gdy się odsunęłam na twarzy Szczęsnego widniała mina typu „Czemu tak mało ?” Przewróciłam oczami i po raz drugi pocałowałam szatyna. Wykorzystał, to i gdy chciałam się odsunąć, przytrzymał mnie i zaczął pogłębiać pocałunek. Na początku skamieniałam, ale już po chwili, oddawałam pocałunek. Piłkarz wykorzystał moment, gdy rozchyliłam wargi i delikatnie wsunął pomiędzy nie język. Nie ukrywam, spodobało mi się. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na jego kolanach. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on przyciągnął mnie bliżej siebie. Pocałunek przerywaliśmy  tylko na oddechy.

  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam i przepraszam :C Powninień byc kilka dni temu, ale nie miałam jak go skończyc... Ale za to macie grubszą akcję :P Od razu mówię, żeby potem nie było - W opowiadaniu POJAWIĄ się sceny + 18, ale takie "nie dokończone" w sensie bez szczegółów c:

Wgl to ten rozdział jest do dupy, podoba mi się tylko koniec... Zastanawiam się, dlaczego mam takie dziwne ciarki, pisząc coś tego typu...

Ostatanio się zastanawaiałm czy nie mam zwidów... Idę sobie chodnikiem, po drugiej stronie, idzie koleś z dzieckiem. Niby nic nadzwyczajnego ale to, że koleś wyglądał jak dosłowny klon Neymara, a to dziecko jak Davi, mówi samo za siebie. Dosłownie w mordę strzelił to byli oni xd

To z Julką i Robertem jest wynikiem braku pomysłów c: