piątek, 28 listopada 2014

Rozdział II "Warunek"

Po raz kolejny tego dnia, zmierzamy na stadion narodowy. Mam wrażenie że to sen. Ale chyba jednak nie. Jest już po szesnastej. I akurat dziś jest bardzo zimno. Mimo tego nic nie zepsuje mi dziś humoru.
- A panienki, czego tu szukają ? – zapytał jeden z ochroniarzy gdy podeszłyśmy do wejścia
- Zostawiłam tutaj telefon po spotkaniu z Wojtkiem Szczęsnym.
- Ach tak, wspominał coś. Emilia Hirsz to pani ?
- Tak to ja.
- To zapraszam. Ale tylko pani. – spojrzał na moje przyjaciółki - Wy musicie zostać.
- Mówi się trudno – odparł Jula. – Poczekamy.
Poszłam z ochroniarzem. Teraz to miejsce było, tak jakby mniej przyjazne. Pewnie przez to, że było tu ciszej i paliło się mniej lamp. Szłam bez słowa za ochroniarzem. Podszedł do tych samych drzwi co wtedy, ale teraz otworzył je bez pukania.
- Szczęsny ! Przyszła ta dziewczyna – głos ochroniarza jest strasznie irytujący.
- Zaraz przyjdę.
Z pokoju słyszałam śmiechy i rozmowy. Pewnie są tam teraz inni piłkarze. Ciekawe czy ich kiedyś też poznam. Emila ! Nie za dużo byś chciała ?­ Odgłosy z pomieszczenia na chwile ucichły, lecz po chwili usłyszałam je znowu, a przed sobą zobaczyłam dużo wyższego od siebie chłopaka. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
- Dam Ci telefon, ale pod jednym, może dwoma warunkami.
- Jakim ?
Zapanowała cisza. Naprawdę wkurzająca cisza. On robił to specjalnie. Spostrzegłam, że ochroniarz gdzieś sobie poszedł.
- Umówisz się ze mną.
Dobra. Gdzie jest ta kamera ? To serio jest jakiś serial. Jula i Wiki zaraz wyskoczą i będę turlać się po podłodze ze śmiechu. Co mam mu powiedzieć. ? Jeżeli od razu się zgodzę, to weźmie mnie za słodko pierdzącą faneczkę. Odrzucić go nie mogę, bo nie dostanę telefonu, a bez tego nie przeżyję. Nie pozostaje mi nic innego, jak udawać nie pewną.
- Sama nie wiem… Ludzie będą gadać jak nas zobaczą…
- Nie daj się prosić. Spotkamy się w tej kawiarni niedaleko, nazwała się bodajże… „Tiramisu”. Jutro o piętnastej ?
- O piętnastej nie dam rady. Mam szkołę – teraz naprawdę żałowałam.
- A o której będziesz wolna ?
- O szesnastej… Dopiero.
- Hm… No to przyjdę po ciebie. – stwierdził – Potem wyślesz mi SMS’a  i powiesz do której szkoły chodzisz.
Nie byłam pewna czy to dobry pomysł. Przecież nikt nie miał nic wiedzieć, a tak raczej się dowiedzą. W szkole będzie huczeć, że „ Emila spotyka się w Wojtkiem Szczęsnym !” A ja nie będę mogła się pozbyć natarczywych osób. Ale muszę mieć telefon… Dla niego wszystko; telefonu głównie.
- No dobra. Ale co jak ktoś cię zobaczy ?
- Założę kaptur. Będę czekał za szkołą. Postaram nie rzucać się w oczy.
- Jak cię rozpoznam ?
- A na co dzień widujesz prawie dwumetrowych kolesi w jasno zielonych, dających po oczach bluzach ?
- No, nie za często – w takiej bluzie na pewno nie będzie widoczny..
- No to na pew… -
Drzwi pomieszczenia w którym pierwszy raz rozmawiałam z Wojtkiem otworzyły się i wychyliły się 3 głowy. Następująco Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski.
- Bramkarz ! Ile można czekać ? Gramy w te karty czy nie ? – rzucił Lewandowski
- Lewy, nie widzisz ? On przecież jest zajęty – poruszył śmiesznie brwiami Piszczu.
- Spadajcie. – mruknął Wojtek – No to jesteśmy umówieni ?
- Tak – uśmiechnęłam się.  – To odzyskam telefon ?
Szczęsny tylko się uśmiechnął. Podał mi aparat. Pocałował mnie delikatnie w policzek…( Zaraz. Co do cholery ?! Gdzie jest ta kamera… ), obrócił i delikatnie popchnął za plecy.
- Widzimy się jutro.
Nie zatrzymując się na dłużej. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam prosto ku wyjściu ze stadionu. Za sobą słyszałam śmiechy i teksty typu „Wojtek wyrwał dziewczynę, Wojtek wyrwał dziewczynę”
***
Dziś jest piątek. Nieszczęsny piątek.. A może jednak Szczęsny ? Dwie matematyki, geografia, fizyka, niemiecki, historia, chemia i kółko plastyczne. Czemu akurat dziś ? Na dodatek miałam już dziś sprawdzian i dwie kartkówki. Jeszcze dwie lekcje… jeszcze półtorej godziny i go zobaczę… Emila, zaczyna Ci odbijać. On na ciebie źle działa… Zamknij się, Sumienie. Nie chętnie weszłam do Sali chemicznej w której zawsze unosił się dziwny zapach. Nauczyciel, ma prawie 60 lat. W połowie głuchy. Uczniowie robią co chcą. Ja z reguły coś rysuję. I tak będzie i teraz.
Kółko plastyczne minęło bez żadnych przygód. Temat szczególnie mi pasował, bo był to „sport”. To co stworzyłam, było oczywiście jasne. Naszkicowałam Wojtka. Rysować umiem od piątego roku życia. Prawdziwe rysunki tworzę od 4 klasy podstawówki. To moja pasja. Gdy zadzwonił dzwonek. Wrzuciłam wszytko to torby i wyleciałam z klasy. Zarzuciłam kurtkę i już trochę spokojniej wyszłam ze szkoły. Kręciło się tam już mnóstwo osób. Ja zaczęłam szukać wzrokiem Wojtka. Bardzo szybko go odnalazłam, opierał się o murek. Tak jak mówił, miał na sobie dającą po oczach zieloną bluzę. Na głowie miał kaptur. Ruszyłam w jego stronę. Na twarzy chłopaka zagościł uśmiech.
- Witam, witam. – odezwał się pierwszy
- Cześć – uśmiechnęłam się
Minęło nas kilkanaście osób, ale nikt nie rozpoznał Wojtka. Może warto trochę zaszaleć ?
- Idziemy ? – spytał szatyn
- Poczekaj chwilkę. Mam mały plan. Zdejmij kaptur.
- Zaczynam się ciebie już bać. Prawdopodobnie nikt nie miał nas zobaczyć, a tak wszyscy nas zobaczą. Jesteś bardzo zmienna – zaśmiał się – Ale skoro chcesz.
Zsunął kaptur. Na początku nikt go nie spostrzegł. Nie trwało to długo, już po chwili zmierzało w naszą stronę kilka osób.
- Uciekamy ? – szepnął mi do ucha.
W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Wojtek zaczął iść w tył ciągnąc mnie za rękę. Stopniowo przyśpieszał, aż w końcu zaczął biec, a ja razem z nim. Kilka osób podążyła za nami, lecz nie na długo. Gdy chłopak wciągnął  mnie w jakąś boczną uliczkę „pościg” ustał. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Po uspokojeniu naszej radości, sprawdziłam czy na pewno nikt za nas nie czeka. Dałam Szczęsnemu znak i wyszliśmy z uliczki. Cały czas chichocząc weszliśmy do kawiarni. Usiedliśmy w rogu, przy oknie. Zamówiliśmy sobie to samo – szarlotkę i cappuciono.
- Opowiesz coś o sobie ? – spytał Wojtek
- Zależy co chciałbyś wiedzieć…
- To zrobimy inaczej. Zagramy w pięć pytań. Najpierw ja zadaje ci pięć, pytań potem ty mi. Co ty na to ?
- W sumie czemu nie. – uśmiechnęłam się. – Zacznij.
Szczęsny trochę pomyślał. W między czasie otrzymaliśmy nasze zamówienia. Kelnerka „pożerała” Wojtka wzrokiem, co nie ukrywam było dziwne. Chłopak po prostu to ignorował. Podziękował i zadał mi pierwsze pytanie.
- Od jak dawna interesujesz się piłką nożną ?
- Właściwie od małego. Gdy miałam do wyboru zabawę lalką albo piłką, zawsze wybierałam to drugie. Gdy podrosłam, w podstawówce jako jedyna z dziewczyn lubiłam grać w piłkę nożną. Mecze zawsze lubiłam oglądać, bo w sumie nie miałam wyjścia. Ale tak szczerze, piłkę pokochałam podczas EURO 2012. Wtedy także ty stałeś się moim ulubionym piłkarzem. Imponowało mi to, w jaki sposób potraktowałeś tę czerwoną kartkę. Nie awanturowałeś się zbędnie tak jak nie jeden inny piłkarz, po prostu zszedłeś z boiska.
Na twarzy mojego rozmówcy zagościł uśmiech. Odkroił kawałek ciasta.
- Masz rodzeństwo albo jakieś zwierzęta ? – z jego ust padło kolejne pytanie.
- Tak się składa, że posiadam to i to. – na razie pytania są ciekawe. – Mam 3 braci. Dwudziestoletniego Sebastiana, piętnastoletniego letniego Nataniela i jedenastoletniego letniego Matuesza.
- A zwierzęta ?
- Dwa psy, królik, 30 rybek, papuga i 3 koty – uśmiechnęłam się
Mina Wojtka, była warta zapamiętania. Zaśmiałam się.
- Psy, Inka i Axel są właściwie moje. Królik – As, należy do Nataniela, Rybki są wszystkich, papuga, nazywa się Cookie i jest to własność Mateusza. Jeden  trzech kotów o słynnym imieniu Simba należy do Seby, a dwa pozostałe – Nala i Kovu są rodziców. Każdy ma swojego zwierzaka, bo rodzice twierdzą, że to poprawia odpowiedzialność
- Istny zwierzyniec, prawie zoo – obdarzył mnie uśmiechem – Miałaś kiedyś chłopaka ?
- Tak, w drugiej, trzeciej gimnazjum i pierwszej liceum. Niestety okazał się okropnym dupkiem. Ale nie ukrywam, było to ciekawe doświadczenie.
-Jakiej muzyki słuchasz ?  - to pytanie mnie zdziwiło. Ale sama nie wiem czemu.
- Właściwie wszystkiego. Konkretni wykonawcy… Długo by mówic. Kiedyś słuchałam „czystego” popu, teraz opieram się głownie na pop- rocku i innych jego podgatunkach.
- Nie ukrywam, jesteś ciekawą osobą – zaśmiał się cicho – Ostatnie pytanie… Hm, pomyślmy. Dobra, mam. Gdybyś mogła przenieść się do dowolnego miejsc o dowolnej porze, co byś wybrała, i co byś zrobiła ?
- Przeniosłabym się do Kanady, do Vancouver. Dokładniej do hotelu w którym zmarł Cory Monteith. Jeszcze dokładniej do jego pokoju. Przeniosłabym się do dnia 13 lipca 2013,  na godzinę przed popełnieniem przez niego samobójstwa. Zrobiłabym cokolwiek, byle by go nie popełnił. Wiem, to dziwne.
- Wcale nie. To… ciekawe. Naprawdę. No to teraz twoje kolej na pytania.
- Jak na razie, tylko ty twierdzisz, że to ciekawe, nawet moje przyjaciółki twierdzą, że to trochę dziwne. – posłałam chłopakowi uśmiech - Ja nie mam po co zadawać ci pytań, bo to co chcę to o tobie wie.
- Właściwie, to masz racje.
Usłyszałam pukanie w szybę. Podniosłam wzrok znad ciasta. Były to Wiktoria i Julka. Odmachałam im. Gdy Wojtek to spostrzegł odwrócił się, i dziewczyny go zobaczyły. Ich miny… Cudowne. Żałuje, że nie miałam pod ręką aparatu.
- Jak chcesz, to idź do nich – odparł Szczęsny
- Choć ze mną. Ciekawi mnie ich reakcja.
- Jak chcesz  - Bramkarz wstał z krzesła.
Zaczęłam przeglądać plecak w poszukiwaniu portfela. Lecz ktoś utrudnił mi poszukiwania. Mianowicie Wojtek chwycił mnie za rękę.
- Szukasz portfela ?
Pokiwałam głową twierdząco.
- To przestań. Ja zapłacę.
- Ale…
- Cicho. Żadnych „ale”, dla mnie to nic.
Moje protesty tutaj i tak nie miałby sensu. Odpuściłam. Chłopak położył pieniądze na ladzie i razem wyszliśmy  z kawiarni. Dostrzegłam, że moje przyjaciółki odeszły już kawałek od miejsca, gdzie ostatnio je widziałam.
- Zaraz wracam – spojrzałam na Wojtka – Poczekasz na mnie ?
- Jasne. – uśmiechnął się.
Podbiegłam do przyjaciółek. Gdy się odezwałam podskoczyły. Ich miny wyrażały jedno – „WTF”
- Możesz nam wytłumaczyć co ty tam robiłaś. I to z nim ? – Julka próbowała być poważna, ale jej nie wychodziło.
Po chwili wybuchła śmiechem, a ja i Wiktoria razem z nią.
- Później wam opowiem – spojrzałam w stronę Wojtka. – Dam wam znać, kiedy macie wpaść.
- Jasne, spoko. – odparła Wiktoria – Leć do Szczęsnego, bo się stęskni.
Przytuliłam szybko obie moje przyjaciółki, pożegnałam się i wróciłam do bramkarza. Zaproponował, że mnie odprowadzi. Od razu się zgodziłam, lecz później uświadomiłam sobie, że zobaczą mnie bracia, co wiąże się z trylionami pytań i godzinami śmiechu. Przyznam, że za bardzo mi na tym nie zależy. Oni są typem… który ciężko określić jednym zdaniem. Po krótkim namyśle ustaliliśmy, że chłopak odprowadzi mnie do przejścia dla pieszych, nie daleko mojego domu. Wojtek uparcie chciał iść ze mną chociaż ten kawałek. Nie ukrywam. Było to miłe i czułam się… dumna ? Nie, to złe określenie. Taka wyjątkowa ? Nie to też złe… Nie umiem tego określić.

W drodze, cały czas czułam na sobie spojrzenie Szczęsnego. Przewiercał mnie nim na wskroś. Jakby chciał zobaczyć moją duszę. Zajrzeć do jej najgłębszych zakamarków. Jego zachowanie było trochę dziwne. Co się za nim kryło ? Mam nadzieję, że tego dowiem się już nie długo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam. Wiem, że rozdział miał byc wczoraj, ale miałam dyskotekę andrzejkową w szkole a do domu wróciłam przed dwudziestą bardzo zmęczona. Rozdział spóźniony, ale jest. Według mnie jest średni. Możecie bardziej poznac Emilie i trochę się o niej dowiedziec :)
Pozdrawiam :)



sobota, 22 listopada 2014

Rozdział I "Pierwsze Spotkanie"

- Laski ! Ruszcie te swoje cudowne tyłki, bo się spóźnimy ! – krzyknęłam.
To już dziś. Już dziś zobaczę swojego ukochanego piłkarza. Co więcej nawet z nim porozmawiam, jeżeli szczeka nie odmówi mi posłuszeństwa. Ubrana w koszulkę Wojtka Szczęsnego ( tak wiem, nie jest oryginalna) z szalikiem w torbie byłam gotowa na mecz. Tylko jeszcze moje guzdrały… Nie chcę się spóźnić. Już trochę zdenerwowana weszłam na górę.
- Ile można czekać ?! Wiem, że stadion jest blisko ale mamy jeszcze pół godziny, a nie chce biegać, bo się spocę albo coś gorszego – powiedziałam w stronę przyjaciółek.
- No weź, Emila. Mamy jeszcze czas, w 5 minut będziemy. – rzuciła Jula – Nie wiem czemu ty się tak szybko wyrobiłaś.  W końcu Szczęsny to twój „przyszły” mąż, powinnaś jakoś wyglądać, żeby mu zaimponować.
- Wiesz, że nie lubię się malować. Właśnie dlatego zastanawiam się, czemu się tak stroicie. Jeszcze mi go odbijecie – zaśmiałam się.
- O to chodzi – odparła Wika i zarechotała jak opętana. – Już idę.
Wiktoria poprawiła jeszcze makijaż i wyszła z łazienki. Za nią wyszła Julia. Cały czas nawijały. Co ja bym bez nich zrobiła. Moje blondyny. Jako jedyna w tym trio jestem szatynką. Może nie najstarsza,  to kwestia paru dni ale jestem najbardziej opanowana. Mimo to, zginęłabym bez nich w butach. Zamknęłam drzwi mieszkania i udałyśmy się w stronę stadionu. Jest on bardzo blisko mojego domu, co często mnie wkurza, bo nie mogę spać. Oczywiście plusy też są. Szłyśmy pomału cały czas rozmawiając o tym o co spytamy Wojtka. Mam nadzieję, że na meczu nas nie zawiedzie i będzie pięknie bronił. Przy wejściu pokazałyśmy naszą specjalną „wejściówkę”  a jeden z tak zwanych „goryli” zaprowadził nas na miejsca. Jaki widok ! Nie mogę się doczekać. Wyjęłam z torebki szalik i zarzuciłam go na szyję. Moje przyjaciółki zrobiły to samo. Zrobiłyśmy sobie jeszcze sweet focie, którą później wrzucę na FB. Już po chwili na murawie pojawiły się obie reprezentacje. Mam nadzieję, że wygramy. Musimy, nie ma innej opcji. Mecz się zaczął od początku to Polska była przy piłce. 5 minut, 10 minut, 15 minut meczu i….. GOOOOLL ! Piękny gol w pięknym stylu wykonany przez Roberta Lewandowskiego z asystą Łukasza Piszczka. Czyli uzyskany przez mężów moich przyjaciółek. Lewy – mąż Julki i Piszczu własność Wiktorii.
- Jezu Em ! Widziałaś to !? Lewy strzelił, Lewy strzelił ! Lewy ! – wydarła mi się do ucha Julka.
Nie odpowiedziałam, nigdy na to nie odpowiadam. Kolejne minuty mijały.  Hiszpania przy piłce. Zmierzają w stronę bramki Szczęsnego… Coś się kroi nie dobrego… Nie tylko nie to. Nastąpiło nagłe zatrzymanie akcji serca. Jeden z przeciwników strzela. Mało brakuje a byłby gol, jednak Wojtek w pięknym stylu broni. Nie zwiedzie nas. Nigdy. Mija już prawie połowa meczu. Kolejny gol pada w 37 minucie strzelony przez Jędrzejczyka. Hiszpania na razie przegrywa, choć dużo im nie brakuje. Już prawie 3 razy był gol, jednak Wojtek nas nie zawiódł. Przerwa. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
- Wow, naprawdę dobrze, że to widzimy. W domu już dawno zeszłabym na zawał – ekscytowała się Wiktoria – Szczęsny ratuje nam tyłek…
- Jak zawsze -  wytknęłam jej język
- Lewy strzelił gola, Lewy strzelił gola !!!! – darła się Julia
- Zamknij się ! – krzyknęłyśmy na nią razem na co się zaśmiałyśmy.
- No co ? Emila, twój „mąż” – zakreśliła cudzysłów w powietrzu Jula – Serio jest mega. W telewizji tego tak nie widać…
- No przecież wiem – uśmiechnęłam się – Dobra wracają !
Wróciłyśmy do oglądania meczu. W pierwszych minutach drugiej połowy nie działo się nic ciekawego. Ale to co się stało później zaczęło przerastać moje oczekiwania. Po wyrzucie piłki z bramki przez Szczęsnego, Błaszczykowski odbił ją głową do Piszczka, a ten z prawie połowy boiska wpakował ją do bramki. Miny Hiszpanów, były bezcenne. Mijały minuty. Do końca meczu zostało niecałe 10 minut. Hiszpanii mają rzut rożny. Wybija i… Piłka niestety ląduje w bramce. Przez końcówkę meczu nie działo się nic ciekawego. Napastnik Hiszpanów dostał żółtą kartkę. Mecz zakończył się naszą wygraną 3 do 1. Gdy uspokoiłyśmy naszą radość zeszłyśmy z trybun i postanowiłyśmy zapytać się jednego z ochroniarzy, jak trafić do miejsca spotkania z Wojtkiem. Wytłumaczyłyśmy o co chodzi i pokazałyśmy dowód wygranej. Wiedział o co chodzi. Zaprowadził nas do podziemi stadionu. Przeszłyśmy szerokim korytarzem. Ochroniarz zatrzymał się przy dwuskrzydłowych drzwiach. Z drugiej strony korytarza dostrzegłam napis „szatnia”. Mężczyzna zapukał i otworzył drzwi.
- Przyprowadziłem zwyciężczynie konkursu – usłyszałam gruby głos ochroniarza
- No to je wpuść. Mówiłem Ci już.
„Goryl” obrócił się w naszą stronę i ruchem głowy pokazał żebyś my weszły. Moje nogi nagle zrobiły się dziwnie ciężkie a bicie serca strasznie szybkie. Poczułam szturchnięcie w plecy. Oprzytomniałam i weszłam za Wiktorią do pomieszczenia. Nie było małe ale także nie gigantyczne. Przy jednej ze ścian stał stół i 6 krzesła. Na środku stały dwie kanapy, ustawione naprzeciwko siebie. Na jednej z nich siedział ON. Wojtek Szczęsny. Mój oddech jeszcze bardziej przyśpieszył.
- Zapraszam – odezwał się chłopak i wskazał kanapę.
Nie pewnym krokiem, co mnie trochę zdenerwowało podeszłam do kanapy i usiadłam. Nie chciałam wyjść na zakochaną fankę która mdleje na widok idola. Usiadłam z brzegu, ale Julka wepchnęła się i musiałam siedzieć na środku. Równało się to z siedzeniem dokładnie na wprost Wojtka.
- Przedstawicie się ? – spytał. Na żywo jego głos jest jeszcze przyjemniejszy…
- Julia.
- Wiktoria.
- E-Emilia – nastąpiła rzecz której najbardziej się obawiałam. Zaczęłam się jąkać.
Mam to od dziecka. Zawsze gdy się denerwuje, wstydzę lub coś podobnego – jąkam się. Nienawidzę tego a szczególnie w takich momentach. Mam nadzieję, że jeszcze na dodatek nie zacznę się rumienić…

***

Spotkanie było bardzo miłe. Bardziej poznałyśmy Szczęsnego. Powiedział nam czemu akurat nas wybrał. Opowiedziałyśmy trochę o sobie. Ja dopiero teraz uświadomiłam sobie ile o nim wiem. On naprawdę jest miły. Bardzo dobrze się z nim rozmawia. Ze spotkania wyszłyśmy bardzo zadowolone z bananami na twarzach. Wracając do domu cały czas nawijałyśmy i bardzo głośno śmiałyśmy. Momentami ludzie się na nas gapili. Nie zwracałyśmy na to uwagi. Dla nas liczyło się to, że wreszcie go poznałyśmy. Po spotkaniu oczywiście udałyśmy się do mnie. Gdy otworzyłam drzwi, zaczęły nas napastować moje psy –Inka i Axel.
- Dalej nie wierzę. – powiedziała Jula padając na moje łóżko
- Ja też nie, ale trzeba poinformować świat – uśmiechnęłam się. – Wrzucam zdjęcia na Facebooka.
Chwyciłam torebkę którą wcześniej rzuciłam na łóżko i zaczęłam szukać telefonu. Nie było go tam, co bardzo mnie zdziwiło.
- Ej, Wika zadzwoń do mnie. Nie wiem gdzie mój telefon.
- Okejka – dziewczyna odblokowała ekran – Dziewczyny ! Nie uwierzycie !
- Co się stało ? – zapytałyśmy razem
- Emila, zostawiłaś go na stadionie. Zobacz – dziewczyna pokazała nam SMS
Przekaż swojej przyjaciółce, że zapomniała telefonu J
Wojtek J
- Pytanie jak go odzyskam… Nie wpuszczą nas ! – stwierdziłam.
- Może spróbuje zadzwonić ? Ale ty z nim gadasz… W końcu twój telefon i twój mąż.
- Ale z ciebie przyjaciółka – zaśmiałam się – Daj ten telefon
Wiktoria podała mi telefon. Już wybrała połączenie. Wsłuchałam się w sygnał. Momentami zastanawiam się, czy nie jesteśmy w ukrytej kamerze. Wygrywamy konkurs, poznajemy idola, ja zapominam telefonu i muszę go odzyskać. To przypomina jakiś serial. Brakuje jeszcze tego, że on się we mnie zakocha i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Bla, bla, bla. Gdy chłopak odebrał, aż podskoczyłam.
- No cześć – usłyszałam wesoły głos chłopaka
- Tu Emilia. Chciałam spytać, jak mogę odzyskać telefon ?
- Hm. Po prostu powiedz ochroniarzowi o co chodzi. Powiem mu o tym. Wpuści cię.
- Okej. Dzięki
- Do zobaczenia.

Rozłączyłam się. Sama jestem zdziwiona jak swobodnie mi się z nim rozmawiało. Jakbym znała go od lat. Cóż… Najważniejsze, że odzyskam telefon.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam, oto rozdział pierwszy. Mam nadzieję, że się spodoba. Następny przywiduję na przyszły czwartek :) Nie będę się rozpisywac, powiem tylko, że liczę na komentarze ( najlepiej pozytywne, ale negatywna opinia pozwwli mi zmienic fanfiction na jeszcze lepsze)

środa, 19 listopada 2014

Prolog


27 listopad, 2014 r
Kochany Pamiętniku !
Pamiętasz, jak 2 tygodnie temu pisałam ci o konkursie do którego zgłosiłam się z Julką i Wiktorią ? Chodzi o ten gdzie było trzeba napisać, dlaczego uważasz się za największego fana Wojtka Szczęsnego. Ten gdzie wygrana to bilety na mecz Polska – Hiszpania, z miejscami w loży VIP, oraz spotkanie z samym Wojtkiem. Już dziś są wyniki ! Za dwie i pół godziny. Nie mogę się doczekać, choć i tak na pewno nie wygramy. Miałam napisać dopiero po wynikach, ale nie mogę się doczekać, musiałam napisać. Właśnie przyszły dziewczyny. Obiecuję, że napiszę o wynikach. Teraz kończę.
____________________________________________


Przepraszam, że od samego początku tak bazgrzę, ale Julka zaczęła mi chodzić po ścianach,  Wiki całuje moje plakaty, a ja zaraz złamię długopis.  Wygrałyśmy ! Nie wierzę w to. Czytałam to już piętnaście razy ale dalej nie wierzę… Mam wątpliwości, czy w ogóle w to uwierzę. Może jak na własne oczy zobaczę Szczęsnego… Mecz i spotkanie jest już za 3 dni. Nie wiem jak wytrzymam. Teraz idę na poszukiwania mojego koszulki piłkarskiej z nazwiskiem Wojtka i szalika. Wezmę pamiętnik na spotkanie. Poproszę o autograf w nim. Muszę mieć pamiątkę. Lecę uspokoić laski, bo rozniosą mi pokój, w najgorszym wypadku cały dom. Wika, zostaw ten plakat !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam wszystkich ! Oto krótki prolog. Mam nadzieję, że coś was w nim zainteresuje i zacznie czytac mojego bloga regularnie, w co wątpię - nie posiadam wielkiego talentu. Lecz każde wejście na bloga, każdy komentarz (chociaż emotikona) będzie miłą motywacją do dalszej pracy :)