sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział X "Narkotyk"

NOTKA POD ROZDZIAŁEM DO PRZECZYTANIA !
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wstałam z kanapy i rozejrzałam się dookoła. Wszędzie walały się balony serpentyny i kto wie co jeszcze… Poczułam jak jeden z balonów uderzył mnie w głowę. Odwróciłam wzrok. Wojtek stał w drzwiach, unosząc trzymane w ręce siatki. Jego wysłać do sklepu z tekstem „Idź kup coś na imprezę” jest niebezpieczne. Już się boję co tam jest…
- Nie wydaje Ci się, że już wystarczy tych balonów ? – spytałam
 - Chyba tak. Zacznę je wieszać. - odpowiedział - Rozpakujesz te zakupy ?
- Yhym – mruknęłam i zabrałam siatki – Tak na marginesie to, co  piszemy na tym transparencie ? Alexis ma po prostu cudowne pomysł..
- Zwykłe „Happy New Year” Będzie najlepsze.
Nic nie mówiąc weszłam do kuchni i postawiłam siatki na stole po kolei wyjmowałam rzeczy. Piwo, piwo, sok, chipsy, piwo, chipsy, chipsy, cola… Głównie tak wyglądały kupione przez bramkarza produkty. Wszelkie napoje i alkohol schowałam do lodówki, a resztę zostawiłam na wierzchu.  Zmierzałam do salonu gdzie właśnie rozległ się huk. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Szatyn leżał na ziemi z częścią balona na głowie, a jego nogi spoczywały na oparciu kanapy.
- To ty tak huknąłeś czy balon ? – spytałam przez śmiech
- To ja, ale balon wzmocnił dźwięk – odpowiedział wstając
 - Na czym mam zrobić ten transparent ? – spytałam
- Tam leży jakiś papier, co przypomina materiał.  – wskazał palcem – Aaron zapowiedział, że pomoże. Zaraz powinien być.. – w tym momencie rozległ się dzwonek  - Otwarte !
Drzwi się otworzyły, żeby po chwili trząsnąć z ogromnym hałasem. Pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Walijczyk.
- Projekt X ? – spytał zacierając ręce
***
Impreza się zbliżała. Podczas gdy Wojtek siedział w łazience, ja usiłowałam wymyśleć jakiś dobry makijaż. Postanowiłam na mocny, i ciemny. Dziś chciałam, żeby poznali tą „drugą mnie”.  Wybrałam także czarną, połyskująca sukienkę przed kolano. Naprawdę ją uwielbiałam. Była jedną z moich ulubionych, mimo to, że sukienek nie posiadam wielu. Włosy zostawiam rozpuszczone i skręcam końcówki. Teraz trzeba zrealizować plan. Najpierw zajęłam się włosami.  Potem ociągnęłam rzęsy tuszem, które teraz rzucały delikatny cień na moje policzki. Dodałam resztę makijażu i korzystając z okazji, że Wojtek jest w łazience szybko przebrałam się w sukienkę. Podeszłam do lustra i stwierdziłam, że jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. Strzeliłam sobie fotkę i wstawiłam na FB. Odłożyłam telefon a do pokoju wszedł Szczęsny.
- Co tak długo ? – spytałam – Gorzej niż ja…
- Oj nie narzekaj. – odparł – Ale żeś się odstawiła…
- A co ? Źle ? – spytałam okręcając się wokół własnej osi.
- Nie. Jest… wręcz idealnie – mruknął prosto w moją szyję, na co podskoczyłam.
Nie zdawałam sobie sprawy, z tego jak blisko mnie stoi. Czułam jego ręce na mojej talii. Ta bliskość rzadko miała miejsce… i była inna, wyjątkowa. Moje serce za każdym razem przyśpieszało trzykrotnie i chciało się wyrwać z piersi. Nogi robiły się jak z waty lub jak z ołowiu. To uczucie było.. po prostu cudowne. Może i Wojtek jest tylko moim przyjacielem, ale dla mnie jego bliskość pomału staje się jak narkotyk…  Chcę jej coraz więcej, a gdy jej nie ma, wariuję. Mimo to, że wiem iż może się ona okazać nie bezpieczna. Delikatnie odsunęłam się od chłopaka i przyjrzałam mu się. Lubię go w eleganckiej wersji. Tym razem w kompletnym garniturze, prezentował się cholernie przystojnie… „Cholernie” to i tak za słabe określenie. Posłużę się jakże oryginalnym określeniem ze „Zmierzchu – „Mój własny grecki Bóg”. Myślę, że to jest idealnie pasujące określenie.  
- Idziemy przygotować wszystko do reszty ? – spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
Pokiwałam głową. Zeszliśmy na dół. Chłopak zabrał się za rozstawianie jedzenia i różnych przekąsek. Ja postawiłam kieliszki i szampana na przygotowanym stoliku. Wojtek wyjął jeszcze kilkunasto letnie wino, którego niby nie miał otwierać, bo miało być na specjalne okazje, ale zmienił zdanie. Gdy skończyliśmy rozejrzałam się po salonie. Na ścianach i nie tylko zagościły balony z serpentynami, a przy wejściu transparent stworzony przeze mnie i Ramseya. Jako, że zostało nam jeszcze trochę czasu, bramkarz postanowił zużyć go na robienie zdjęć. On tymi zdjęciami to mi chyba samoocenę podniesie…  „No bo nie mam co wstawić na facebooka” jest jego usprawiedliwieniem. Zgodzić się musiałam, bo nie miałam wyjścia. Zrobiliśmy z dziesięć zdjęć, a tylko dwa Szczęsny udostępnił. Na nic więcej czasu nie, było bo goście zaczęli się schodzić, a impreza powoli rozkręcać. Dzięki ci Boże, że podpowiedziałeś mi żeby ubrać baleriny a nie szpilki.  Dowiedziałam się także, że Szczęsny oprócz piłki nożnej… gustuje w tańcu. Siłą trzeba ściągać go z parkietu. Wątpię, żeby odpowiadał za to wypity alkohol, bo on należy do osób, które na chwilę obecną wypiły go najmniej. Nie majaczy, trzyma się na nogach, jeszcze nie jedzie mu z gęby, gdzie Alexis ledwo już chodzi. Ja sobie także się dziwie, bo pobiłam swój rekord jeśli chodzi o tańczenie bez przerwy. Większość piosenek na razie przetańczyłam z „moim” (czy to nie brzmi fajnie ?) bramkarzem, lecz często byłam mu „odbijana”, na co nie reagował zbyt wesoło. Cztery zera na zegarze ukażą się już za pół godziny.  Na chwilę, udało mi się uciec bramkarzowi który w końcu na chwilę przystopował i poszedł ze mną chwilę odsapnąć. Pogadaliśmy trochę z innymi, trochę wypiliśmy. W głośnikach rozległa się piosenka „Marry You” Bruno Marsa.
- Teraz, to ci nie odpuszczę – powiedział Szczęsny z niecnym uśmiechem. Pociągnął mnie za rękę i wyciągnął na parkiet.
***
Trzej najbardziej przytomni faceci w tym towarzystwie, czyli Wojtek, Theo i Jack Wilshere zajęli się rozstawianiem fajerwerków, który było od zarąbania. Reszta była albo zbyt pijana, albo zbyt leniwa. Gdy Ci robili swoje, ja rozmawiałam z resztą obecnych tu dziewczyn, i wydaje mi się, że byłam tu najmłodsza… Ale to taki szczegół. Minuty mijały, a w końcu do północy zostało pięć minut. Większa połowa osób zgromadzonych na imprezie wyszło na dwór, w tym ja siłą zaciągnięta przez Wojtka.  Sanchez uparł się, że on będzie otwierał szampana. Będą ofiary śmiercionośnego korka… Ja go używałam do tłuczenia choinkowych bombek.
- Ozil ! – wrzasnął Alexis – Zgłośnij muzykę !
- A ty się ścisz – zaśmiał się Walcott
- Obje się zamknijcie – uciszył obu Szczęsny – ODLICZAMY !
Każdy głośno wykrzykiwał cyfry od dziesięciu do zera. Aż w końcu nadeszła ta chwila. Rozległy się liczne huki, wrzaski i nie tylko. Ofiarą szampana, prawie został Ramsey, któremu korek śmignął komu ucha. Wszyscy zaczęli się przytulać i składać sobie życzenia, a ja w tym tłumie aż zgubiłam Wojtka. Gdy po chwili go odnalazłam, ten przywitał mnie szczerym uśmiechem
- Szczęśliwego Nowego Roku  - powiedział i pocałował mnie w policzek – Ja ten rok, chciałbym zacząc od pewnego pytania… Zostaniesz moją dziewczyną ?
W tym momencie wszystko się zatrzymało. Wszystko ucichło. Było tylko spojrzenie dwójki tych niebieskich oczu. Nawet nie robiło mi to różnicy, że mówił do mnie po angielsku. W głowie przewijały mi się wszystkie przeżyte z bramkarzem momenty, a z ust wydobyć mogłam tylko jedno słowo.
- Tak – powiedziałam pewna siebie
- Czy mnie uszy nie mylą ?! – krzyknął Ramsey – Oni są razem ! Oni są razem !
- Pierdzielisz ? – doskoczył do Walijczyka Alexis – Serio ?
- Nie, dla jaj. – burknął Aaron– Serio !
- No to za najnowszą parę ! – Chilijczyk uniósł do połowy wypełniony kieliszek z szampanem, a razem z nim zrobiło to jeszcze kilka osób. – No to, jak jesteście razem… Szczęsny bądź facetem i ją pocałuj. Ale porządnie !

Wojtek spojrzał na mnie z błyskiem w oku, na który ja odpowiedziałam uśmiechem. Zbliżył się do mnie, i połączył nasze usta, w pierwszym prawdziwym pocałunku. Był namiętny i czuły. Starałam się go odwzajemniać, na tyle ile byłam w stanie. Gdy bramkarz się ode mnie odsunął, wokół rozległy się brawa i szalone piski.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

BUM BUM BUM :D Niespodzianka :) Mam nadzieję, że się podoba. 
 
Proszę, nie pytajcie w kom kiedy next. Rozdział pojawia się na blogu, dwa - trzy dni po tym jak pod rozdziałem zagości wymagana ilośc komentrzy

Mam też prośbę. Anonimki, podpisujcie się :)

Wrócmy do rozdziału. Pierwotnie miał wyglądac inaczej, ale chyba tak też jest dobrze, c'nie ?

Mam nadzieje, że się wam podoba. Komentujcie, obserwujcie, polecjacie i do następnego !

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 2300 wyświetleń !

7 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ :P

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział IX "Mistrzyni FIFY"

Gdy ogarnęliśmy po naszym obiedzie, Wojtek przeszedł załamanie nerwowe. Dlaczego ? Otóż, trzech kanonierów, Alexis Sanchez, Theo Walcott i Aaron Ramsey zapowiedzieli, że wpadną mnie poznać i  pograć w fife, co w nich mniemaniu oznacza „przyjdziemy się nachlać i przy okazji pograć w fife” i nie uznają odmowy.
- Mam się bać tych odwiedzin ? – spytałam siadając na kanapę
- Chyba tak.. – mruknął Wojtek wyjmując z szafki  pudełko z fifą 15 – Zagrasz z nami ?
- Chętnie – odpowiedziałam – W tę cześć jeszcze nie grałam… Razem z braćmi godzinami męczyłam czternastkę.
- I jak Ci szło ? – spytał siadając koło mnie
- U nas mistrzem był Natan… Nikt nie umiał go pokonać… Żaden kolega kompletnie nikt, aż do czasu. Do czasu gdy raz postanowiłam zaryzykować i zagrałam z nim… Pamiętam jak dziś… To była końcówka… Był remis co i tak było zdziwieniem… Natan już chciał krzyczeć z radości, a tu nagle BUM. Strzeliłam mu gola… - zaśmiałam się z własnych wspomnień.
- No to jak uda Ci się pokonać Alexisa, to oficjalnie będziesz mistrzem – zaśmiał się, a w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Wejście smoka się szykuje… Chodź – Wojtek wstał i pociągnął mnie za sobą.
Podszedł do drzwi i stanął obok. Kazał mi stanąć obok siebie, a następnie wyciągnął rękę i otworzył drzwi. Te mało co nas nie zgniotły. Trzech chłopaków, mało co się nie wypierdoliło, gdy wpadli do domu. Wojtek odepchnął drzwi i spojrzał z politowaniem na piłkarzy. Ja wstrzymywałam śmiech
- Siema stary ! – krzyknął Ramsey - Długo się nie widzieliśmy !
- Tak Aaron, aż trzy dni. – burknął Szczęsny
- Wiesz, że dla nas to wieczność – wciął się Walcott  
- Koniec gadania, więcej chlania ! – krzyknął Alexis unosząc zgrzewkę piw.
- A czy mi się wydaje, czy chcieliście poznać Emily ? – spytał bramkarz
Przechrzcił mnie na Emily ? Ciekawe, czego jeszcze nie wiem…
- No jasne ! – krzyknął Ramsey i podszedł do mnie – Jestem Aaron, najprzystojniejszy piłkarz Arsenalu – podał mi rękę
- Chyba Cię coś boli Ramsey – powiedział Sanchez i odepchnął Walijczyka – Jestem Alexis, najlepszy piłkarz Arsenalu
Theo cicho się zaśmiał odciągnął na bok obu kolegów, i jako jedyny normalnie się ze mną przywitał. Potem wszyscy udaliśmy się do salonu, a Wojtek uruchomił grę. Postanowiliśmy zrobić małe mistrzostwa. Podzieliliśmy je na etapy. Najpierw „casting” – każdy z każdym, ten kto wygra najmniej meczy, odpada. Potem półfinały, te same zasady, ale odpadają dwie osoby. Ten kto wygra finał dostaje oficjalny tytuł „Mistrza FIFA”… Ja w „castingach” wygrałam  prawie z każdym, tylko z Alexisem zremisowałam. Już czułam, że to będzie trudny przeciwnik. Ostatecznie odpadł Theo. W półfinałach zaczęła się istna walka. Z Aaronem wygrałam 3:1, z Wojtkiem 2:1 i Sanchez’em znów zremisowałam tym razem  dwa do dwóch. W finale, Wojtek postanowił pobawić się w komentatora. Każdemu udzielił się wypity alkohol, chodź nie było go dużo. Zabawa przednia, a od śmiechu boli mnie brzuch. Ale co, trzeba się wziąć za finał. Pozostała trójka piłkarzy była w głębokim szoku, a to ja zagram w finale, ale Szczęsny powiedział, że jest ze mnie dumny. Przy gromkich owacjach, ze strony chłopaków, rozpoczęłam stracie z Alexisem. Tak na marginesie, to gramy już trzy godziny, ale nikomu się nie nudzi. Jedyny problem to, to że jutro prawdopodobnie obudzę, się bez palców. Minuty, mijały a dalej było 0-0. Ja grałam Aresnalem, który siłą udało mi się zdobyć. Sanchez grał Barceloną. To było stracie moich dwóch ukochanych klubów. Właśnie kończył się regulaminowy czas meczu, ale wirtualny arbiter był tak łaskawy i doliczył cztery minuty. Jedna, druga, trzecia… Wrzask ! Jakimś cudem piłka uniknęła starcia z ręką bramkarza i dotknęła siatki. Koniec. Zostałam mistrzem. W pomieszczeniu rozległy się wrzaski radości, a także nie zadowolenia Chilijczyka.
- MAMY MISTRZYNIĘ  ! – wydarł się  Ramsey i dostał piątkę w twarz od Walcotta – A to za co ?!
- Spuść trochę z tonu – zarechotał Theo – Emily, szacun. Naprawdę. Nikt jeszcze z nim nie wygrał.
- Ale to też moja zasługa ! – wtrącił Szczęsny
- Niby dlaczego ? – zapytałam
- A kto stał u ciebie na bramce ? – zapytał z wyrzutem
Szatyn w odpowiedzi otrzymał śmiech mój i pozostałej trójki. Resztę wieczoru spędziliśmy na omawianiu sylwestra. Ostatecznie będzie robiony tu – w domu Wojtka. Początkowo miał być u Walcotta, ale ten stwierdził, że u niego był w zeszłym roku i nie chce tego przeżywać drugi raz. Na alkohol,  jedzenie i fajerwerki robimy zrzutkę. Na imprezie której już się boję, będzie cała reprezentacja Arsenalu, wraz z partnerkami oraz trochę innych ludzi. Szykuję się niezła wiksa. Po zaplanowaniu wszystkiego, przyszła pora na nieszczęsną grę w butelkę, bo bez niej żadne spotkanie nie będzie udane. Od samego początku było nie bezpiecznie. Alexis prawie popełnił samobójstwo, poprzez rzucenie się z okna; Aaron i Theo prawie zostali gejami, a ja zostałam zgnieciona przez Wojtka, który właśnie zakręcił butelką. Wypadło na mnie. Spojrzałam na chłopaka i przełknęłam ślinę.
- Pytanie czy wyzwanie ? – spytał z niecnym uśmiechem
- Wyzwanie – jak szaleć to szaleć.
- Wstaw filmik z naszych mistrzostw na swojego facebooka i oznacz nas. – powiedział.
- TY TO NAGRAŁEŚ ?! – krzyknęłam. Ja się chyba powieszę…
- A co, nie mogę ? Już Ci go wysyłam – powiedział i zaczął grzebać w telefonie
Wypuściłam głośno powietrze. Zabrałam się do roboty. Kliknij tu, dodaj to i jest git. Oni mi tymi filmikami i zdjęciami zrujnują życie. Nie długo będę dostawać pogróżki od pseudo fanek Wojtka i nie tylko. Po jeszcze kilku rundach, stwierdziliśmy że pora kończyć, i Wojtek dosłownie ich wywalił. Zegar wskazywał w pół do dziesiątą. Jezu, już ?! Jak to zleciało…
- Jestem padnięta… - mruknęłam
- Ja tu ogarnę – uśmiechnął się – Możesz iść na górę. Ja nie żartowałem, co do spania ze mną. Ręczniki, masz w szafce pod umywalką.
Z uśmiechem udałam się na górę. Zabrałam piżamę, która tym razem była prawdziwym kompletem. W domu zazwyczaj śpię w koszulce piłkarskiej i jakiś spodniach. Ale tu nie ma tak dobrze. Zabrałam jeszcze kosmetyczkę i weszłam do łazienki. Ten dom po prostu jest domem –marzenie. Łazienka była duża, bardzo duża. Bardzo ładnie urządzona. Przeważa w niej biel z elementami czerni… Nie no po prostu wow… Zdecydowałam się na prysznic. Długi i ciepły prysznic. Po takim dniu, jest on bardzo przydatny.  Po dokładnym umyciu się, przebrałam się i rozczesałam włosy. Wyszłam z łazienki i weszłam do pokoju, w którym spędzę kilka następnych nocy. Szczęsny leżał rozwalony na łóżku i grzebał w telefonie. Podniósł  wzrok gdy drzwi od pokoju się zamknęły.
- Mogę iść do łazienki ? – spytał
Kiwnęłam głową. Wojtek wyszedł, a ja wskoczyłam pod kołdrę. Chłopak wrócił po kilku minutach i zgasił światło.  Poczułam, jak materac obok mnie się ugina.
- Mogę się przytulic ? – spytał
- A to nie raczej ja powinnam o to pytać ? – spytała ze śmiechem – Z resztą, jak chcesz.
Wojtek przysnął się do mnie i przytulił. On jest bez koszulki ? Zabije gnoja.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam, witam :) Weny nie ma i to widac... Może nie do końca nie ma. Pomysł jest, ale jak to przelac na... ekran ? Za wszelkie błędy przepraszam. W następnym sylwester, czyli ostra jazda :D Od razu mówię, że nie odpowiadam za wszelkie uszczerbki na zdrowiu PO tym. 

Wgl ten dzień jest taki... Szczęśliwy. Arsenal wygrał z Manchesterem City ( JAKIM CUDEM SANCHEZ NIE STRZELIŁ ?? JAKIM PRAWEM ?) , Stoch odniósł pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, a ja dalej tam w środku mam radochę :P Oglądaliście w ogóle skoki ? Lubi ktoś ? 

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Zapraszam do komentowania, obserwowania i polecania innym :)

7 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ 

PS. STRASZNIE WAM DZIĘKUJĘ ZA 2100 WYŚWIETLEŃ ! NIE WIERZĘ, JESTEŚCIE KOCHANI <3 

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział VIII "Ideał"

Dziś budzik rozdzwonił się wyjątkowo wcześnie, bo już o w pół do dziewiątej. Wstawanie o takiej porze, podczas gdy ma się wolne, jest prze ze mnie uważane za chorobę psychiczną, i to bardzo poważną. Lecz jeśli w grę wchodzi wyjazd do Wielkiej Brytanii, z jednym z najlepszych polskich bramkarzy i jeszcze kilka innych atrakcji, jest to całkowicie ludzkie zachowanie… Wyłączyłam budzik i wstałam z łóżka. Odsunęłam rolety. Słońce przebijało się zza innych budynków ciskając promienie prosto w moje zaspane oczy. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej wcześniej przygotowane ubrania. Zabrałam je oraz bieliznę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, ale ciepły prysznic. Następnie dokładnie się wytarłam, ubrałam się i uczesałam. Opuściłam łazienkę i rzuciłam okiem na zegar.  Jest dziewiąta. Wojtek mówił, że przyjedzie po mnie piętnaście po dziesiątej. Lot mamy na jedenastą, więc chyba się wyrobię. Założyłam obowiązkowo wisiorek od Szczęsnego i zeszłam na dół. Wszyscy inni jeszcze spali. Dla mnie plus, bynajmniej nie będę gadać i szybciej się wyrobię. Zrobiłam sobie kanapki i herbatę  i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Nie umiem jeść śniadania w kuchni. Zawsze jem tutaj. Usłyszałam kroki na schodach i spojrzałam w tamtą stronę. Ledwo przytomny Sebastian w anemicznym tempie zbliżał się go końcowi schodów, a ja myślałam, że zaraz nich z spadnie. Zaśmiałam się pod nosem i wróciłam do oglądania telewizji po kilku minutach tę czynność przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Dzwonił Wojtek.
-No cześć – odebrałam
- Zmiana planów. Wpadnę do ciebie szybciej – powiedział
- Po coo ?- przeciągnęłam drugie słowo
- Tak sobie, a co nie mogę ? – spytał
- Możesz, możesz. Tylko, jak mi bracia za zawał zejdą do płacisz odszkodowanie.
- Dużo ? – zapytał
- Nie wiem, zobaczymy.
W odpowiedzi o trzymałam tylko śmiech i dźwięk zakończonego połączenia. Odniosłam naczynia do kuchni i poszłam na górę. Włączyłam laptopa i weszłam na facebooka. „Skąd tu do cholery tyle wiadomości ?” – pomyślałam i otworzyłam losową. Szczęsny zabije Cię… Albo jednak nie, bo reprezentacja i Arsenal bez ciebie zginie w butach.  Każda z wiadomości była od pseudo-fanek Wojtka. Mogłam się domyślić… Włączyłam skype i sprawdziłam czy któraś z moich przyjaciółek jest dostępna. Julka była. Święto lasu po prostu. Jula już nie śpi ? Jak na zawołanie na ekranie wyświetliło mi się połączenie. Odebrałam.
- Hej – powiedziałam – Nie uwierzysz co zastałam dziś na facebooku
- No co ? – spytała – Ty nie uwierzysz co ja znalazłam
- Ze dwadzieścia wiadomości od psycho-fanek Szczęsnego. Jak one do cholery do wiedziały się jak się nazywam ?! – powiedziała
- Może tak ? – powiedziała i wysłał mi jakiś link
Kliknęłam w niego i wylądowałam na jakiejś plotkarskiej stronie. Nagłówek „Wojciech Szczęsny nie jest już singlem ?!” mówił sam za siebie. Moja złość urosła jeszcze bardziej gdy przewinęłam na dół. Było tam zdjęcie z pod domu, z tego pamiętnego dnia. Widniała na nim scena pocałunku. Pod zdjęciem była dokładna data i dopisek, że już wiadomo kim jest „ta tajemnicza dziewczyna”.
- Zabiję ! – krzyknęłam
- Kogo ? Chyba nie mnie. – usłyszałam głos… Wojtka ?
Obróciłam się w stronę głosu. Jak on tu wszedł ? Szatyn opierał się o framugę drzwi w… ciekawy sposób.  Ubrany w ciemne jeansy i czarno-czerwoną koszulę, pod którą widniał czarny T-shirt wyglądał zwyczajnie a jednak.
- Sam zobacz – znów obróciłam się w stronę monitora.
- Z kim gadasz ? – usłyszałam Julkę. Ups… Nie rozłączyłam się
- Z… - zaczęłam
- Ze mną – Szczęsny pokazał się w kamerce i pocałował mnie w policzek
- Nie przed ludźmi - mruknęłam
- O czym jeszcze nie wiem ? – zapytała Julka
- O wielu rzeczach – wciął się Wojtek
- Jula, ja kończę muszę się z nim rozprawić. – powiedziałam i skierowałam mordercze spojrzenie na bramkarza.
- Tylko bez ofiar ! – zdążyła powiedzieć Julia zanim się rozłączyłam.
Wyłączyłam komputer i podeszłam do Wojtka. Stanęłam przed nim i znowu zdałam sobie sprawę ze swojego wzrostu. Sięgam mu do szyi ! Olbrzym jeden…
- Czy ty… - zaczęłam ale nie zdążyłam skończyć
- Nie, nie mogę – szepnął i jednym zwinnym ruchem rzucił mnie na łóżko.
Stanął nade mną i zaczął mnie łaskotać, a ja modliłam się, żeby nikt tu nie przyszedł. A szczególnie nie mile widziani są tu w tej chwili moi bracia, bo Wojtek stoi nade mną w dosyć dwu znacznej pozycji, a nie na co dzień widuję się własną siostrę z takiej sytuacji z piłkarzem. Śmiałam się jak idiotka, on nie miał skrupułów. Przestał dopiero gdy przypomniałam mu która godzina. Zerwaliśmy się jak oparzeni. Zabraliśmy moje rzeczy i zeszliśmy na dół. Wojtek poszedł zanieść walizki do samochodu a ja poszłam pożegnać się z rodziną. Najpierw poszłam do braci, a potem do mamy. Myślałam, że padnę jak mi powiedziała, że nie chce zostać babcią. Ja nie planuję zostać mamą w najbliższych… pięciu, sześciu latach ?  Mniejsza z tym… Pożegnałam się z rodziną i wyszłam z domu
***
Nasz lot na szczęście się nie przeciągnął. Trwał około dwóch godzin, czyli w miarę normalnie. Na lotnisku o dziwo nie było tłoków, czyli kolejny plus. Taksówką dotarliśmy do domu Wojtka. Przyznam, że inaczej go sobie wyobrażałam… Na pewno jako mniejszy dom, ale co tam. Nie narzekam. Wojtek otworzył drzwi i wpuścił mnie przodem. Już na wejściu robi świetne wrażenie. Duży, przestronny hol i jasne beżowe ściany.
- Czuj się jak u siebie – powiedział Wojtek
- Tak, bez owijania w bawełnę. – powiedziałam – Gdzie będę spała ?
Zawsze byłam bezpośrednia i nie lubiłam owijać w bawełnę. Tak jest także teraz.
- Ze mną. – powiedział i zaśmiał się
- Daruj sobie. – mruknęłam
- Ale ja nie żartuję – podskoczyłam, gdy poczułam jak chwyta mnie za ramiona
- Sama się przeniosę na kanapę. – burknęłam
- Nie wypuszczę Cię – powiedział i zaśmiał się szyderczo. – Chodź, pokaże Ci, gdzie możesz się rozpakować.

Chwycił mnie za rękę i pociągnął ze sobą. Weszliśmy po schodach na górę, a następnie do dużej, o kremowych ścianach sypialni. „Już kocham ten dom” – pomyślałam. Wojtek pokazał co gdzie mogę powkładać, a sam udał się do kuchni. Oboje zgłodnieliśmy, czego nie ukrywaliśmy. Szybko się rozpakowałam i zeszłam na dół, gdzie czekały na mnie ciekawy zapachy. Czyżby Szczęsny umiał gotować ?  Zaraz się przekonam… Odsunęłam krzesło i usiadłam obserwując poczynania chłopaka. Już po chwili stanął przede mną talerz pysznie wyglądającego spaghetti z serem. Spróbowałam i stwierdziłam, że ten człowiek nigdy nie skończy mnie zaskakiwać. Nie dość, że przystojny i zajebisty bramkarz to jeszcze super gotuje… Czego chcieć więcej ? No po prostu ideał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wierzę, że wstawiam tak krótki rozdział, ale cóż. W następnym wkraczają kanonierzy, więc będzie się działo. Dedykuję ten rozdział, wszystkim którzy to czytają <3 Naprawdę wam dziękuję kochani...

Gdy pisałam ten rozdział, dwa razy Word postanowił piredolnąc i nie zapisac połowy :/ Ale jest końcówkę pisałam przy piosence od której się uzależniłam.... trzy dni temu pokazała mi ją siostra i dziś słucham ją już 15 raz... A jest po niemiecku KILK jakby ktoś chciał posłuchac :D

Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania i do obserwowania <3

6 komentarzy - nowy rozdział :)


poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział VII "Anglio, nadchodzę"

Święta zbliżały się wielkimi krokami, czego nie dało się nie zauważyć. Świąteczne porządki oraz inne przygotowania pomogły mi w zajęciu czymś i myśli i rąk. Chociaż przez jakiś czas byłam w miarę normalna. Przez te parę dni, zdążyło napadać dosyć śniegu. Wigilijny poranek powitał mnie piękną pogodą. Słońce świeciło, a śnieg błyszczał w jego promieniach. Dopiero dziś uświadomiłam sobie, jak bardzo mi go brakowało. Owszem rozmawialiśmy codziennie przez telefon czy skype, ale to nie było to. Brakowało mi tego tajemniczego spojrzenia oraz wielu innych rzeczy… Na szczęście dziś wszystko wróci w miarę do normy. Bynajmniej na taką nadzieję… Chodząc razem z braćmi po supermarkecie, robiliśmy ostatnie zakupy.
- Co jeszcze ? – zapytał Sebastian
- Chwile – wyjęłam kartkę z kieszeni i sprawdziłam – Możesz się kopsnąć po ser. Weź jeszcze groszek !
Blondyn zniknął za zakrętem. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam dalej przyglądając się sklepowym półką w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy.
-  Cześć Emila ! – usłyszałam jak ktoś mnie woła i podniosłam wzrok. Moim oczą ukazał się nie kto inny, jak uśmiechnięty  Łukasz Piszczek we własnej osobie.
- Hej – odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
Zauważyłam bracia dziwnie się na mnie patrzą. Posłałam im spojrzenie pt. „No co ?” i wróciłam do poprzedniej czynności. Piszczek nie miał być przypadkiem w Niemczech do jutra ? Dziwne, Wika będzie miała niespodziankę.
***
Leżenie na łóżku i słuchanie muzyki, to co lubię najbardziej. Nucąc piosenkę pod nosem Eda Sheerana „Drunk” spojrzałam na zegar.  Dochodziła w pół do szesnasta. Wojtek powinie nie długo znów być w Polsce. Usłyszałam pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły. Stał w nich Mateusz.
- Emila, pójdziesz z Axelem na dwór ?  - zapytał - Natan każe mi iść, ale ja dziś byłem z Inką trzy razy, a on w ogóle nie był.
- To powiedz mu, że teraz jego kolej. Ja byłam z Axelem rano. – powiedziałam. Mój głos jednak stłumiła poduszka.
- Mówiłem. A on nic. Wywalił mnie z pokoju – odparł Mateusz
- Zaraz pójdę – mruknęłam – Powiedz o tym rodzicom.
Młody wyszedł a ja zwlekłam się z łóżka i odłożyłam telefon ze słuchawkami na biurko. Założyłam bluzę i opuściłam pokój. Ubrałam się i zawołałam psa. Zapięłam smycz i wyszłam z domu. Śnieg nieźle sypał.  „Żeby tylko nie odwołali mu lotu” – pomyślałam idąc chodnikiem. Axel biegał szczęśliwy pośród zasp. Uśmiechnęłam się. Ulepiłam śnieżkę i rzuciłam ją psu. Nagle poczułam jak ktoś całuje mnie w policzek. Od razu odwróciłam się w tamtą stronę. Zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Szczęsnego. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, mocno go przytulając.
- Tęskniłam – powiedziałam – Bardzo tęskniłam.
- Ja też, ja też – odpowiedział.
Puściłam chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Jak mi tego brakowało. Staliśmy tak przez chwilę, proposto wpatrując się w siebie.
- Po świętach znowu wracam do Londynu – powiedział, a gdy otworzyłam usta by coś powiedzieć ten uniósł rękę – Poczekaj, poczekaj. Wracam do Londynu, i zabieram Cię ze sobą.
Uśmiech nie schodził szatynowi z twarzy. Mi też nie. Byłam naprawdę szczęśliwa. Ale było jedno „ale” Co powiem rodzicom… ? Mniejsza z tym będę się martwic później.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę – powiedziałam z uśmiechem
- Do kiedy masz przerwę świąteczną ?
- Emm… - usiłowałam sobie przypomnieć – Do siódmego stycznia.                                           
- No to do szóstego będziesz w Anglii. – uśmiechnął się. Wyjął z kieszeni małe pudełeczko i podał mi to – Wesołych Świąt. Otwórz po kolacji. – dodał z uśmiechem.
- Ja.. Dziękuję, ale ja nic dla ciebie nie mam – powiedziałam
- Nie szkodzi. – powiedział – Moim prezentem jest to, że mogę tu być. 
Przytulił mnie po raz kolejny tego dnia. Dopiero po tych trzech tygodniach zrozumiałam, co to znaczy „tęsknota”.
- Zobaczymy się jutro, ok ? – zapytał Wojtek – Teraz muszę się zwijać…
- Jasne. Do zobaczenia – powiedziałam.
- Pa, pa – odparł Szczęsny dając mi buziaka w policzek. – Do jutra.
Chłopak zaczął się oddalać, a ja wróciłam do domu. Dobry humor od razu mi wrócił. Bracia i rodzice zastanawiali co mi się stało, skąd ta nagła zmiana ? Niech zgadują, może kiedyś się dowiedzą. O osiemnastej zasiedliśmy do kolacji wigilijnej. Minęła w przyjemnej atmosferze, a ja chyba pierwszy raz od ośmiu lat, nie mogłam doczekać się prezentów. Bardzo ciekawiło mnie pudełeczko od Wojtka. Co ty razem wymyślił ?
- Mamo, mogę rozdać prezenty ? – zapytał Mateusz.
W naszej rodzinie, było tak, że zawsze najmłodsze dziecko rozdawało prezenty.  Sebastian, to za długo tej posady nie miał… Mati ma „najlepiej”. Ale mniejsza z tym… Z niecierpliwością czekałam, aż chłopiec poda mi mój prezent. Uśmiechnęłam się widząc radość z prezentu średniego z braci. Natanowi i Matiemu zafundowałam rzeczy związane z piłką nożną. Dodatkowo, wcześniej Szczęsny zadbał o autografy na nich. Tak więc, Nataniel dostał koszulkę i rękawice bramkarskie, młodemu załatwiłam dwie koszulki.  W końcu doczekałam się swojego prezentu.. Ściągnęłam wstążkę i otworzyłam pudełeczko. Był tam łańcuszek z trzema zawieszkami. Srebrne serduszko, litera „W” i jeszcze jedno serduszko. Na mojej twarzy mimowolnie pokazał się uśmiech. Jak na zawołanie poczułam wibracje telefonu który miałam w kieszeni. Wyjęłam go z kieszeni i odblokowałam ekran. „Jedna wiadomość od: Wojtek Szczęsny”  Telepatia, no po prostu telepatia… Odczytałam wiadomość „Podoba się prezent ?” Mój uśmiech stał się jeszcze większy. Odpisałam „Cudowny”  i schowałam telefon.
- A ty, siostra co się tak szczerzysz do tego telefonu ? – zapytał Natan podchodząc do mnie – Pokaż co dostałaś !
- Nie – powiedziałam
- Pokaż – odparł blondyn
- Nie ! – krzyknęłam i zaczęłam się śmiać
- A tak, na marginesie to dzięki za koszulkę i rękawice, ale do cholery skąd masz te autografy ?! – spytał
- Dowiesz się w swoim czasie – powiedziałam przez śmiech  - Ja już pójdę do siebie
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zabrałam swoje prezenty, czyli wisiorek, dwie książki i trzy bluzy. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Odłożyłam rzeczy na łóżko, a wisiorek na biurko. Zegar wskazywał pół godziny po dwudziestej, a ja tak szczerze, to byłam zmęczona… Związałam włosy, zabrałam piżamę i zajęłam łazienkę. Wzięłam długi prysznic, ciepły. Ten dzień był pełen wrażeń. I z osiemnastu wigilii, ta chyba jest najlepsza. Woda spływała po moim ciele, a ja rozmyślałam o ostatnim miesiącu. Niesamowite, jak wiele może się zmienić w przez tak pozornie krótki czas. Jednak nie raz, jeden dzień był dla mnie jak rok. Przez jedną osobę, która kilkanaście tygodni temu, nawet nie wiedziała o moim istnieniu…
***
Jak to niektórzy mówią „święta, święta i po świętach. Tym razem minęły bardzo szybko. W sumie, to cieszyłam się z tego powodu. Zbliżał się także wyjazd do Anglii, którego nie mogłam się doczekać, a tak na marginesie, jest już jutro. Razem z Wojtkiem wymyśliliśmy jak powiedzieć to moim rodzicom. Mam nadzieję, że plan wypali. Zbiegłam szybko na dół i ledwo wychyliłam się ze schodów sprawdzając czy aby na pewno rodzice są w salonie. Byli tam razem z Natanem i Mateuszem. Na razie jest okej. Zegar wybił szesnastą. Wróciłam do pokoju i usłyszałam cichy huk, a wzrok od razu skierowałam na okno, na którym widniał świeży ślad śnieżki. Podeszłam do okna. Na chodniku stał Szczęsny. Odsunęłam firanę i pokazałam uniesiony kciuk i znowu zbiegłam na dół. Umówiliśmy się, że o szesnastej rzuci śnieżką w moje okno, a następnie ja wpuszczę go wejściem od tyłu domu, którym da się przejść na schody nie zauważonym z salonu. Potem ja zejdę na dół do salonu, i zacznę mówić o propozycji wyjazdu do Wielkiej Brytanii. Na placach podbiegłam do drzwi, i cicho je otworzyłam. Szczęsny chciał coś powiedzieć, ale ja w porę go uciszyłam. Pokazałam, żeby poszedł za mną. Upewniłam się, czy aby na pewno możemy pójść na górę nie zauważeni. Byli tam wszyscy, przyszedł nawet Mateusz . Cichaczem weszliśmy do mojego pokoju, a ja zamknęłam drzwi głośno wypuściłam powietrze.
- Udało się – powiedziałam.
- To dopiero połowa –przypomniał mi Wojtek – Jeszcze musisz i przekonać.
- O to, to ty się nie martw – powiedziałam i usiadłam na łóżku. – To będzie najprostsza część naszego planu…
- Czuję się jak w jakimś dennym filmie akcji – zaśmiał się szatyn.
- Nie tylko ty. – zawtórowałam śmiechem. – Dobra, idę działać. Pamiętaj, jak zagwiżdż masz zejść. Będę czekać przy schodach.
Opuściłam pokój i weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie jak gdyby nigdy nic. Lecz w końcu zaczęłam.
- Mamo… - powiedziałam – Dostałam propozycję wyjazdu do Anglii, do końca przerwy świątecznej. Mogłabym jechać ?
- Zależy z kim. – zapytała mama
- Właśnie o to chodzi.  – odparłam - Macie zgadnąć. Zadajecie pytania, na które ja odpowiadam tylko Tak lub Nie, okej ?
- Spoko – do rozmowy włączyli się Nataniel oraz Sebastian. – Jedziesz z jedną osobą ? – spróbował Natan
- Tak – powiedziałam
- Czy to chłopak ? – spytała mama – Ma mniej niż dwadzieścia lat ?
- Pierwsze tak drugie nie – odparłam.
- Em… Jest wysoki ? – zapytał Seba, a ja pokiwałam głową – Jest może sławnym piłkarzem ?
- Tak się, składa, że tak. – odpowiedziałam. Chyba zaraz zgadną.
- Do opisu pasuje mi – zaczął Sebastian – Wojtek Szczęsny, ale…
- Bingo ! – krzyknęłam – Zgadłeś !
Moi bracia zaczęli się rechotać. A niech się śmieją, zaraz przestaną… Wstałam z kanapy i podeszłam do schodów. Zagwizdałam. Gdy bramkarz pojawił się przy mnie wróciłam do salonu. Mina wszystkich obecnych była… po prostu mega.
- A nie mówiłam ? – zwróciłam się do najstarszego z braci – Zatkało kakao ?
- No kurde siostra… - mruknął Natan – Tego to się nie spodziewałem. Cały czas mnie zaskakujesz... Zaraz mi powiesz, że spędzisz sylwestra z Kanonierami…
- Tego to nie wiem… - odparłam
- Ale ja wiem – zaśmiał się Wojtek i wszystkie oczy skierowały się na niego – Tak, spędzi sylwestra z Kanonierami.
Moja mina wyrażała tylko jedno „pierdolisz ?” Patrzałam to na Wojtka, to na braci i mamę.
- Mamo, mogę jechać ? – spytałam i zrobiłam maślane oczka
- No dobrze… kiedy ?
- Jutro – przełknęłam ślinę – Przedpołudniem.
- No to lepiej zacznij się pakować – powiedziała mama ze śmiechem.

Starając się na razie hamować radość wróciliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi, a pomieszczenie wypełnił mój pisk radości. Rzuciłam się Wojtkowi na szyję a ten mnie przytulił. W tych ramionach mogłabym spędzić wieczność. No cóż, Anglio nadchodzę !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hello :) Rozdział składa się  jak widzicie z różnych fragmentów, i wielu dialogów, ale niestety musiał taki byc :) Średnio mi się podoba, ale nic nie poradzę :/ Na ten rozdział, weny praktycznie zupełnie nie miałam, ale w następnych będzie się działo :) Ja mam nadzieję, że się spodoba, pozdrawiam zapraszam do komentowania i obserwowania.
PS. Pod, albo na komentarzami pojawiła się notatka i jest ona bardzo ważna ! Proszę, trzymajcie się jej, ok ?

4 komentarze (od różnych osób) - Nowy Rozdział

EDIT.

Stwierdziłam, że 4 komentarze to za mało xD w takim tempie to ja się nie wyrobię

6 komentarzy - nowy rozdział :)

(Zła ja xd)

niedziela, 4 stycznia 2015

Ogloszenie :)

Przykro mi ale rozdzialu dzis nie bedzie :( Napisalam dopiero polowe, i nie mam jak go dzis dokonczyc czy w ogole wstawic. Obiecuje, ze pojawi sie jutro najpozniej po jutrze ! Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam <3

piątek, 2 stycznia 2015

1000 wy-wyświetleń ?

Nie no kurde nie wierzę :P Już tysiąc ? Po dwóch miesiącach, gdzie na innym blogu po roku miałam 4 tysiące o.O. Kochani, naprawdę wam dziękuję <3 To tylko wasza zasługa <3 Nie wierzę..., naprawdę nie wierzę...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W nagrodę rozdział VII będzie pojutrze :)
(najpierw muszę się za niego zabrac...)