Po
raz kolejny tego dnia, zmierzamy na stadion narodowy. Mam wrażenie że to sen.
Ale chyba jednak nie. Jest już po szesnastej. I akurat dziś jest bardzo zimno.
Mimo tego nic nie zepsuje mi dziś humoru.
- A
panienki, czego tu szukają ? – zapytał jeden z ochroniarzy gdy podeszłyśmy do
wejścia
-
Zostawiłam tutaj telefon po spotkaniu z Wojtkiem Szczęsnym.
- Ach
tak, wspominał coś. Emilia Hirsz to pani ?
-
Tak to ja.
- To
zapraszam. Ale tylko pani. – spojrzał na moje przyjaciółki - Wy musicie zostać.
-
Mówi się trudno – odparł Jula. – Poczekamy.
Poszłam
z ochroniarzem. Teraz to miejsce było, tak jakby mniej przyjazne. Pewnie przez
to, że było tu ciszej i paliło się mniej lamp. Szłam bez słowa za ochroniarzem.
Podszedł do tych samych drzwi co wtedy, ale teraz otworzył je bez pukania.
-
Szczęsny ! Przyszła ta dziewczyna – głos ochroniarza jest strasznie irytujący.
-
Zaraz przyjdę.
Z
pokoju słyszałam śmiechy i rozmowy. Pewnie są tam teraz inni piłkarze. Ciekawe
czy ich kiedyś też poznam. Emila ! Nie za dużo byś chciała ? Odgłosy z
pomieszczenia na chwile ucichły, lecz po chwili usłyszałam je znowu, a przed
sobą zobaczyłam dużo wyższego od siebie chłopaka. Podniosłam wzrok i spojrzałam
na niego.
-
Dam Ci telefon, ale pod jednym, może dwoma warunkami.
-
Jakim ?
Zapanowała
cisza. Naprawdę wkurzająca cisza. On robił to specjalnie. Spostrzegłam, że
ochroniarz gdzieś sobie poszedł.
-
Umówisz się ze mną.
Dobra.
Gdzie jest ta kamera ? To serio jest jakiś serial. Jula i Wiki zaraz wyskoczą i
będę turlać się po podłodze ze śmiechu. Co mam mu powiedzieć. ? Jeżeli od razu
się zgodzę, to weźmie mnie za słodko pierdzącą faneczkę. Odrzucić go nie mogę,
bo nie dostanę telefonu, a bez tego nie przeżyję. Nie pozostaje mi nic innego,
jak udawać nie pewną.
- Sama
nie wiem… Ludzie będą gadać jak nas zobaczą…
-
Nie daj się prosić. Spotkamy się w tej kawiarni niedaleko, nazwała się bodajże…
„Tiramisu”. Jutro o piętnastej ?
- O
piętnastej nie dam rady. Mam szkołę – teraz naprawdę żałowałam.
- A
o której będziesz wolna ?
- O
szesnastej… Dopiero.
-
Hm… No to przyjdę po ciebie. – stwierdził – Potem wyślesz mi SMS’a i powiesz do której szkoły chodzisz.
Nie
byłam pewna czy to dobry pomysł. Przecież nikt nie miał nic wiedzieć, a tak
raczej się dowiedzą. W szkole będzie huczeć, że „ Emila spotyka się w Wojtkiem
Szczęsnym !” A ja nie będę mogła się pozbyć natarczywych osób. Ale muszę mieć
telefon… Dla niego wszystko; telefonu głównie.
- No
dobra. Ale co jak ktoś cię zobaczy ?
-
Założę kaptur. Będę czekał za szkołą. Postaram nie rzucać się w oczy.
-
Jak cię rozpoznam ?
- A
na co dzień widujesz prawie dwumetrowych kolesi w jasno zielonych, dających po
oczach bluzach ?
-
No, nie za często – w takiej bluzie na pewno nie będzie widoczny..
- No
to na pew… -
Drzwi
pomieszczenia w którym pierwszy raz rozmawiałam z Wojtkiem otworzyły się i
wychyliły się 3 głowy. Następująco Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek i Kuba
Błaszczykowski.
-
Bramkarz ! Ile można czekać ? Gramy w te karty czy nie ? – rzucił Lewandowski
-
Lewy, nie widzisz ? On przecież jest zajęty – poruszył śmiesznie brwiami
Piszczu.
-
Spadajcie. – mruknął Wojtek – No to jesteśmy umówieni ?
-
Tak – uśmiechnęłam się. – To odzyskam
telefon ?
Szczęsny
tylko się uśmiechnął. Podał mi aparat. Pocałował mnie delikatnie w policzek…(
Zaraz. Co do cholery ?! Gdzie jest ta kamera… ), obrócił i delikatnie popchnął
za plecy.
-
Widzimy się jutro.
Nie
zatrzymując się na dłużej. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam prosto ku
wyjściu ze stadionu. Za sobą słyszałam śmiechy i teksty typu „Wojtek wyrwał
dziewczynę, Wojtek wyrwał dziewczynę”
***
Dziś
jest piątek. Nieszczęsny piątek.. A może jednak Szczęsny ? Dwie matematyki,
geografia, fizyka, niemiecki, historia, chemia i kółko plastyczne. Czemu akurat
dziś ? Na dodatek miałam już dziś sprawdzian i dwie kartkówki. Jeszcze dwie
lekcje… jeszcze półtorej godziny i go zobaczę… Emila, zaczyna Ci odbijać. On na
ciebie źle działa… Zamknij się, Sumienie. Nie chętnie weszłam do Sali
chemicznej w której zawsze unosił się dziwny zapach. Nauczyciel, ma prawie 60
lat. W połowie głuchy. Uczniowie robią co chcą. Ja z reguły coś rysuję. I tak
będzie i teraz.
Kółko
plastyczne minęło bez żadnych przygód. Temat szczególnie mi pasował, bo był to
„sport”. To co stworzyłam, było oczywiście jasne. Naszkicowałam Wojtka. Rysować
umiem od piątego roku życia. Prawdziwe rysunki tworzę od 4 klasy podstawówki. To
moja pasja. Gdy zadzwonił dzwonek. Wrzuciłam wszytko to torby i wyleciałam z
klasy. Zarzuciłam kurtkę i już trochę spokojniej wyszłam ze szkoły. Kręciło się
tam już mnóstwo osób. Ja zaczęłam szukać wzrokiem Wojtka. Bardzo szybko go
odnalazłam, opierał się o murek. Tak jak mówił, miał na sobie dającą po oczach
zieloną bluzę. Na głowie miał kaptur. Ruszyłam w jego stronę. Na twarzy
chłopaka zagościł uśmiech.
-
Witam, witam. – odezwał się pierwszy
-
Cześć – uśmiechnęłam się
Minęło
nas kilkanaście osób, ale nikt nie rozpoznał Wojtka. Może warto trochę zaszaleć
?
-
Idziemy ? – spytał szatyn
-
Poczekaj chwilkę. Mam mały plan. Zdejmij kaptur.
-
Zaczynam się ciebie już bać. Prawdopodobnie nikt nie miał nas zobaczyć, a tak
wszyscy nas zobaczą. Jesteś bardzo zmienna – zaśmiał się – Ale skoro chcesz.
Zsunął
kaptur. Na początku nikt go nie spostrzegł. Nie trwało to długo, już po chwili
zmierzało w naszą stronę kilka osób.
-
Uciekamy ? – szepnął mi do ucha.
W
odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Wojtek zaczął iść w tył ciągnąc mnie za
rękę. Stopniowo przyśpieszał, aż w końcu zaczął biec, a ja razem z nim. Kilka
osób podążyła za nami, lecz nie na długo. Gdy chłopak wciągnął mnie w jakąś boczną uliczkę „pościg” ustał.
Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Po uspokojeniu naszej radości,
sprawdziłam czy na pewno nikt za nas nie czeka. Dałam Szczęsnemu znak i
wyszliśmy z uliczki. Cały czas chichocząc weszliśmy do kawiarni. Usiedliśmy w
rogu, przy oknie. Zamówiliśmy sobie to samo – szarlotkę i cappuciono.
-
Opowiesz coś o sobie ? – spytał Wojtek
-
Zależy co chciałbyś wiedzieć…
- To
zrobimy inaczej. Zagramy w pięć pytań. Najpierw ja zadaje ci pięć, pytań potem
ty mi. Co ty na to ?
- W
sumie czemu nie. – uśmiechnęłam się. – Zacznij.
Szczęsny
trochę pomyślał. W między czasie otrzymaliśmy nasze zamówienia. Kelnerka
„pożerała” Wojtka wzrokiem, co nie ukrywam było dziwne. Chłopak po prostu to
ignorował. Podziękował i zadał mi pierwsze pytanie.
- Od
jak dawna interesujesz się piłką nożną ?
-
Właściwie od małego. Gdy miałam do wyboru zabawę lalką albo piłką, zawsze
wybierałam to drugie. Gdy podrosłam, w podstawówce jako jedyna z dziewczyn
lubiłam grać w piłkę nożną. Mecze zawsze lubiłam oglądać, bo w sumie nie miałam
wyjścia. Ale tak szczerze, piłkę pokochałam podczas EURO 2012. Wtedy także ty
stałeś się moim ulubionym piłkarzem. Imponowało mi to, w jaki sposób
potraktowałeś tę czerwoną kartkę. Nie awanturowałeś się zbędnie tak jak nie
jeden inny piłkarz, po prostu zszedłeś z boiska.
Na
twarzy mojego rozmówcy zagościł uśmiech. Odkroił kawałek ciasta.
-
Masz rodzeństwo albo jakieś zwierzęta ? – z jego ust padło kolejne pytanie.
-
Tak się składa, że posiadam to i to. – na razie pytania są ciekawe. – Mam 3
braci. Dwudziestoletniego Sebastiana, piętnastoletniego letniego Nataniela i
jedenastoletniego letniego Matuesza.
- A
zwierzęta ?
-
Dwa psy, królik, 30 rybek, papuga i 3 koty – uśmiechnęłam się
Mina
Wojtka, była warta zapamiętania. Zaśmiałam się.
-
Psy, Inka i Axel są właściwie moje. Królik – As, należy do Nataniela, Rybki są
wszystkich, papuga, nazywa się Cookie i jest to własność Mateusza. Jeden trzech kotów o słynnym imieniu Simba należy
do Seby, a dwa pozostałe – Nala i Kovu są rodziców. Każdy ma swojego zwierzaka,
bo rodzice twierdzą, że to poprawia odpowiedzialność
-
Istny zwierzyniec, prawie zoo – obdarzył mnie uśmiechem – Miałaś kiedyś
chłopaka ?
-
Tak, w drugiej, trzeciej gimnazjum i pierwszej liceum. Niestety okazał się
okropnym dupkiem. Ale nie ukrywam, było to ciekawe doświadczenie.
-Jakiej
muzyki słuchasz ? - to pytanie mnie
zdziwiło. Ale sama nie wiem czemu.
-
Właściwie wszystkiego. Konkretni wykonawcy… Długo by mówic. Kiedyś słuchałam „czystego” popu, teraz opieram się głownie na pop-
rocku i innych jego podgatunkach.
-
Nie ukrywam, jesteś ciekawą osobą – zaśmiał się cicho – Ostatnie pytanie… Hm,
pomyślmy. Dobra, mam. Gdybyś mogła przenieść się do dowolnego miejsc o dowolnej
porze, co byś wybrała, i co byś zrobiła ?
-
Przeniosłabym się do Kanady, do Vancouver. Dokładniej do hotelu w którym zmarł
Cory Monteith. Jeszcze dokładniej do jego pokoju. Przeniosłabym się do dnia 13
lipca 2013, na godzinę przed
popełnieniem przez niego samobójstwa. Zrobiłabym cokolwiek, byle by go nie
popełnił. Wiem, to dziwne.
-
Wcale nie. To… ciekawe. Naprawdę. No to teraz twoje kolej na pytania.
-
Jak na razie, tylko ty twierdzisz, że to ciekawe, nawet moje przyjaciółki
twierdzą, że to trochę dziwne. – posłałam chłopakowi uśmiech - Ja nie mam po co
zadawać ci pytań, bo to co chcę to o tobie wie.
-
Właściwie, to masz racje.
Usłyszałam
pukanie w szybę. Podniosłam wzrok znad ciasta. Były to Wiktoria i Julka.
Odmachałam im. Gdy Wojtek to spostrzegł odwrócił się, i dziewczyny go
zobaczyły. Ich miny… Cudowne. Żałuje, że nie miałam pod ręką aparatu.
-
Jak chcesz, to idź do nich – odparł Szczęsny
-
Choć ze mną. Ciekawi mnie ich reakcja.
-
Jak chcesz - Bramkarz wstał z krzesła.
Zaczęłam
przeglądać plecak w poszukiwaniu portfela. Lecz ktoś utrudnił mi poszukiwania.
Mianowicie Wojtek chwycił mnie za rękę.
-
Szukasz portfela ?
Pokiwałam
głową twierdząco.
- To
przestań. Ja zapłacę.
-
Ale…
-
Cicho. Żadnych „ale”, dla mnie to nic.
Moje
protesty tutaj i tak nie miałby sensu. Odpuściłam. Chłopak położył pieniądze na
ladzie i razem wyszliśmy z kawiarni.
Dostrzegłam, że moje przyjaciółki odeszły już kawałek od miejsca, gdzie
ostatnio je widziałam.
-
Zaraz wracam – spojrzałam na Wojtka – Poczekasz na mnie ?
-
Jasne. – uśmiechnął się.
Podbiegłam
do przyjaciółek. Gdy się odezwałam podskoczyły. Ich miny wyrażały jedno – „WTF”
-
Możesz nam wytłumaczyć co ty tam robiłaś. I to z nim ? – Julka próbowała być
poważna, ale jej nie wychodziło.
Po
chwili wybuchła śmiechem, a ja i Wiktoria razem z nią.
-
Później wam opowiem – spojrzałam w stronę Wojtka. – Dam wam znać, kiedy macie
wpaść.
-
Jasne, spoko. – odparła Wiktoria – Leć do Szczęsnego, bo się stęskni.
Przytuliłam
szybko obie moje przyjaciółki, pożegnałam się i wróciłam do bramkarza.
Zaproponował, że mnie odprowadzi. Od razu się zgodziłam, lecz później
uświadomiłam sobie, że zobaczą mnie bracia, co wiąże się z trylionami pytań i
godzinami śmiechu. Przyznam, że za bardzo mi na tym nie zależy. Oni są typem…
który ciężko określić jednym zdaniem. Po krótkim namyśle ustaliliśmy, że
chłopak odprowadzi mnie do przejścia dla pieszych, nie daleko mojego domu.
Wojtek uparcie chciał iść ze mną chociaż ten kawałek. Nie ukrywam. Było to miłe
i czułam się… dumna ? Nie, to złe określenie. Taka wyjątkowa ? Nie to też złe…
Nie umiem tego określić.
W
drodze, cały czas czułam na sobie spojrzenie Szczęsnego. Przewiercał mnie nim
na wskroś. Jakby chciał zobaczyć moją duszę. Zajrzeć do jej najgłębszych
zakamarków. Jego zachowanie było trochę dziwne. Co się za nim kryło ? Mam
nadzieję, że tego dowiem się już nie długo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam. Wiem, że rozdział miał byc wczoraj, ale miałam dyskotekę andrzejkową w szkole a do domu wróciłam przed dwudziestą bardzo zmęczona. Rozdział spóźniony, ale jest. Według mnie jest średni. Możecie bardziej poznac Emilie i trochę się o niej dowiedziec :)
Pozdrawiam :)
Świetne opowiadanie!!! <3 Obserwuję Twojego bloga ;** Mogę liczyć na rewanżyk? :)
OdpowiedzUsuńhttp://luxwell.blogspot.com/2014/12/strange-habits-makeup.html
Bardzo dziękuję 😊 Każdy taki komentarz ma dla mnie bardzo duże znaczenie :)
Usuń