sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział IV "Zakupocholiczka na imprezie"

Dziś po raz kolejny uświadomiłam sobie, że nadzieja jest matką głupich. Niedziela, czyli się wyśpię. Ale nie ! Oczywiście nie jest mi to dane. Wypowiedzenie słowa „zakupy” przy Wiktorii wiąże się z wieloma niezbyt przyjemnymi skutkami. Jednym z nich jest właśnie wczesna pobudka. Karcąc się w myślach za nie wyciszenie telefonu na noc, niechętnie go odebrałam.
- ZAKUPY ! -  usłyszałam pisk przyjaciółki. Odsunęłam urządzenie od ucha.
- Czy ty nie masz litości ? – spytałam zaspanym głosem – Zdajesz sobie sprawę która jest godzina ? Daj spać… Błagam. Sklepów nie zamykają o jedenastej.
- Ale o szesnastej, a ja potrzebuje czasu. Nie narzekaj, podnoś tyłek. Będę za półgodziny.
- Okej. Do zobaczenia – rozłączyłam się zrezygnowana.
Zsunęłam nogi z łóżka i wsunęłam stopy w kapcie. Na pół przytomna wybrałam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Włosy splotłam w „kłosa”. Zrobiłam delikatny makijaż i opuściłam duszne pomieszczenie. W domu na pewno byli moi bracia, co wnioskuje po hałasach. Mamy i ojca nie było. Gdzie są nie ma pojęcia i w sumie średnio mnie to obchodzi. Nie zastawiając się nad tym dłużej wyjęłam mleko z lodówki i płatki kukurydziane z szafki. Zjadłam szybkie śniadanie i zdążyłam tylko włożyć naczynia do zmywarki, ponieważ zaraz potem do kuchni wpadła Wiktoria z uśmiechem na twarzy.
- Idziemy ? – zapytała podekscytowana.
- Boże, dziewczyno. Idziemy na zwykłe zakupy. – pokręciłam głową i pisząc wiadomość dla braci.
- Nie takie zwykłe. W tym co kupimy idziemy na imprezę gdzie będą piłkarze. I na dodatek idziemy z całkiem przystojną dwójką.
- Przesadzasz. – przykleiłam karteczkę z wiadomością o tym, że wychodzę na lodówkę – I oni nie są całkiem przystojni. Oni są…
- Zajebiście przystojni – zakończyła za mnie Wika.
Zaśmiałam się. Chwyciłam torebkę i wrzuciłam do niej telefon, portfel i kilka innych potrzebnych rzeczy. Założyłam buty i kurtkę po czym wyszłyśmy z mojego domu.

***
Czekając na przyjaciółkę przeglądałam wieszaki. W centrum handlowym mimo wczesnej pory było dużo ludzi. Właściwie jak co dzień. Znalazłam już parę sukienek który mi się spodobały. Wiktoria właśnie mierzyła prawdopodobnie czarną, lekko połyskującą i sięgającą trochę przed kolano, na cienkich ramiączkach, rozkloszowaną sukienkę. Zawsze gustowała w ciemnych ciuchach. Ja za to wolałam te bardziej kolorowe. Chwyciłam do ręki wieszak z biało-miętową sukienką. Spodobała mi się. Nie była zbyt luźna, ale także nie jakaś cholernie obcisła. Nie miała ramiączek co w sumie mi nie przeszkadzało. Miała dość mocno, ale nie za mocno wycięte plecy i sięgała  mi do kolan. Do pasa była biała a potem miętowa.
- I jak ? – spytała moja przyjaciółka na co szybko się obróciłam – Podoba się ?
- Pasuje Ci.  Super wyglądasz. – uśmiechnęłam się – Powinnaś ją wziąć.
- Chyba tak zrobię. A ty co wybrałaś ? – wskazałam na sukienkę którą znalazłam – Idę się przebrać, a potem ty chodu do przebieralni.
Blondynka wleciała  do przebieralni i równie szybko z niej wyszła – już w swoich ciuchach. Nie zdążyłam nic powiedzieć, dosłownie wepchnęła mnie do pomieszczenia z trzema ścianami. Zaśmiałam się cicho i przymierzyłam sukienkę. Obejrzałam się w lustrze. Nie powiem, nie wyglądam źle. Wyszłam z przebieralni i pokazałam się przyjaciółce.
- Osz ty. – powiedziała – Wyglądasz lepiej niż ja.
Obie się zaśmiałyśmy. Sukienka naprawdę mi się spodobała, a wcale nie była aż tak droga. Stwierdziłam, że mogę sobie na nią pozwolić.  Sukienki z głowy ! Ja wszystko mam. W domu znajdę jakieś pasujące buty, a z biżuterią nie będzie problemu. Wiki twierdzi, że wszystko ma. Chociaż z nią nigdy nic nie wiadomo. Zakupy męczą więc wstąpiłyśmy jeszcze do pizzerii. Tworzyłyśmy wspólnie scenariusze imprezy i myślałyśmy co może się wydarzyć. Potem poszłyśmy do mnie. Zadzwoniłyśmy  po Julkę. Nie idzie z nami na imprezę, ale nie możemy o niej zapomnieć. Znając życie to ona nas uczesze i zrobi makijaż – robi to najlepiej z naszej trójki.
***
- Padam na ryj – wydusiłam rzucając się na łóżko
- Teraz to ty przesadzasz – rzuciła Wiktoria – Je jestem zadowolona.
- Ja też, ale zmęczona. – powiedziałam i podniosłam się podpierając łokciami – Chcesz kawę ?
- Jasne…
- Ja też ! – w drzwiach stanęła Julka – Pokazujcie co tam macie.

Zrobiłam przyjaciółką obiecaną kawę, po czym pokazałyśmy Julii nasze zdobycze. Od razu wymyśliła pasujące fryzury i makijaże. Efekt pracy blondynki jak zawsze, był zajebisty. Gdy byłyśmy już gotowe wybiła w pół do szóstej. Za 10 minut powinni być „nasi” piłkarze. Szurnęłam Wiktorię łokciem i głową wskazałam zegar. Dziewczyna spojrzała na urządzenie i wzięła głęboki wdech… Może to dziwne, ale nie mogę się doczekać, aż znów zobaczę Wojtka. Tak, wiem i doskonale zdaję sobie z tego sprawę – nie mam u niego szans. Ale przy nim czuje się inaczej… Co ja właściwie sobie myślę ? Ja szara myszka z trzema walniętym braćmi i on ? Sławny piłkarz, może mieć każdą. Pff… Muszę iść do psychologa.  Nie będziemy nawet przyjaciółmi, za 2 tygodnie o mnie zapomni. Emilia, uspokój się. Wdech, wydech. Usłyszałam dźwięk zwiastujący nadejście nowego sms ’a. Chwyciłam telefon, odblokowałam ekran i odczytałam wiadomość, która była od Wojtka: Gotowe ? Mam nadzieję, że tak J. Czekamy pod twoim domem. Pośpieszcie, się jeżeli nie chcecie, żeby zobaczyli was twoi bracia.
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza. W odpowiedzi napisałam tylko, że zaraz wychodzimy, a moi bracia są zbyt zajęci. Powiedziałam przyjaciółką i zeszłyśmy na dół. Pożegnałyśmy się z Julką i wyszłyśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam szukać wzrokiem Wojtka.
Jak zawsze rzucał się w oczy. Nawet gdy jest ciemno rozpoznam go. Tym razem pomógł mi też samochód – nie codziennie takie widuje. Bramkarz opierał się o drzwi od strony kierowcy. Ubrany w ciemne spodnie i jasną koszulę którą widziałam przez rozpiętą kurtkę wyglądał przystojnie, nawet bardziej niż zawsze. Chwyciłam zamyśloną Wiktorię za rękę i pociągnęłam ją w stronę chłopaków.  trochę podejrzany uśmiech nie schodził blondynce z twarzy.
- Cześć – przywitał nas i uśmiechnął się. Moje serce przyśpieszyło tak jak wtedy, gdy pierwszy raz miałam się z nim spotkać – Ładnie wyglądacie.
- Hej – także się przywitałyśmy a ja odwzajemniłam uśmiech.
Spojrzałam na Wiki. Stała trochę za mną, jakby miała zaraz uciec. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Wojtek, poznaj to Wiktoria. – popchnęłam delikatnie przyjaciółkę za plecy
- Miło poznać – powiedział wesoło chłopak – Chyba nie muszę się przedstawiać.
- Nie musisz. Mi też miło poznać…
Wiktoria pierwszy raz mówiła tak nie pewnie. Ona chyba pierwszy raz jest nie pewna. A już myślałam, że on tylko na mnie tak działa. Zaczynam się obawiać, czy nie zemdleje jak Łukasz Piszczek się do niej odezwie… O wilku mowa.
- Ileż można czekać ? – z drugiej strony auta wychylił się Piszczu – Wiesz jaki jest Robert. Zaraz będzie dzwonił.
- Cierpliwości, cierpliwości. – zaśmiał się Wojtek – Nie chcesz poznać Wiktorii ?
Szatyn ręką wskazał nie ruchomą blondynkę. Spojrzała na przyjaciółkę. Zaczyna się uśmiechać. Oznaki życia są. Chociaż jakiś plus. Dobrze… Teraz pozostaje reakcja na rozmowę z Piszczkiem, którą poznam już za chwilę. Blondyn wysiadł z auta i podszedł do Wiktorii. Dobra, nie wnikam. Spojrzałam na nich. Jak oni ładnie razem wyglądają… - pomyślałam po czym strzeliłam sobie mentalnego liścia. Pozbyłam się tych myśli i podeszłam do bramkarza Arsenalu.
- Gdzie właściwie jest ta impreza ? – spytałam
- Powiem tylko, że w klubie. Reszty dowiesz się potem – mrugnął do mnie – Piszczu ! Jedziemy !
Chłopak westchnął i podszedł do auta. Moja przyjaciółka poszła za nim. Nie odrywała od niego wzroku.
- Emila, my jeździmy z przodu. – spojrzał na pozostałą dwójkę i wziął głęboki wdech – Łukasz się rozkręca. Wika mu się spodobała, to pewne.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Wsiadłam do samochodu i przyjrzałam się wnętrzu samochodu. Skóra, skóra i jeszcze raz skóra. Lubię ten zapach. Zadziwił mnie odgłos który wydał silnik po uruchomieniu. Nie byłam do tego przyzwyczajona. Wojtek włączył muzykę, która w pewnym stopniu zagłuszyła rozmowy Wiki i Piszczka którzy już znaleźli wspólne tematy. Usłyszałam, że dostałam nowego sms’a. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość  - od Sebastiana. Mogę wiedzieć co robił mustang shelby gt pod moim domem ? Na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech. Lubiłam takie wiadomości, bo mogłam na nie odpowiadać trochę głupkowato, co z reguły wkurzało moich braci. A jako siostra, oczywiście lubię ich denerwować. Odpisałam Jak to co ? Stał. Chyba nie latał. Więcej dowiesz się w swoim czasie :P I to nie jest twój dom, tylko nasz. Cicho się zaśmiałam, co wiązało się z pytającym spojrzeniem Wojciecha.
- Co się tak śmieszy ? – zapytał z udawaną powagą.
- Mój brat, i to jak łatwo można go wkurzyć.
Szczęsny cicho się zaśmiał i znów skupił się na drodze. Przymknęłam oczy. Jeszcze parę dni temu, moje życie było normalne. Niby dalej takie jest, ale jaka dziewczyna poznaje idola i dwa dni później idzie z nim na imprezę ? Na moim miejscu, zapewne inna nie myślałaby o niczym inny tylko o nim. Ja sama nie wiem o tym myśleć… To jednym słowem jest dziwne. Jak sen, jak jakiś tandetny serial, coś w rodzaju ukrytej kamery. Choć, nie ukrywam jest fajnie.
- Jesteśmy – usłyszałam
Faktycznie. Staliśmy na parkingu przed klubem. Nie byle jakim klubem. Wielki święcący napis „Scream” wszystko tłumaczył. Jeden z największych klubów w Warszawie. Byłam tu raz. Sięgnąłem ręką do drzwi samochodu, ale nie zdążyłam ich otworzyć bo Szczęsny mnie wyprzedził. Otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść.
- Dziękuję – powiedziałam
- Nie ma za co – posłał mi uśmiech. Spojrzałam na Wiktorię, której na chwilę zapomniałam. Stała obok Łukasza i wpatrywała się w niego jak w obrazek. Jest szczęśliwa. To chyba dobrze, prawda ? Odwróciłam wzrok który znów skierowałam w górę, na Wojtka.
- Idziemy ?
- Oczywiście – odpowiedziałam.
Skierowaliśmy się w stronę budynku z którego na odległość było słychać muzykę. Szłam obok Wojtka patrząc przed siebie. Moja pewność siebie trochę mnie przerażała. Po wejściu do klubu bramkarz wziął ode mnie płaszcz i poszedł zanieść go do szatni, tak samo jak Piszczek. Zostałam sama z Wiką. Blondynce błyszczały się oczy, chyba tak samo jak mi. Uśmiech nam obu nie schodził z twarzy.
- Nie wierzę. – Wika pokręciła głową – To miał być tylko konkurs.
- W sumie. Ale nie ukrywaj, cieszysz się jak małe dziecko, które dostało nową zabawkę.
- Zawsze mnie rozgryziesz – zaśmiała się  - O, idą.
- Gotowe poznać resztę ?
Obie spojrzałyśmy na siebie i pokiwałyśmy głowami. Wojtek pchnął duże drzwi i weszłyśmy do głównego pomieszczenia. Kilka osób już tańczyło, reszta siedziała przy stolikach albo na kanapach. Wojtek skierował się w stronę kanap, na których rozpoznałam Roberta Lewandowskiego i Arka Milika.
- No nareszcie – uśmiechnął się ten pierwszy – Zawsze wiedziałem, że macie długi ogon, ale ileż można ?
- Zamknij się – machnął ręką Piszczek – Niech chcesz poznać ?
Wskazał na nas. Dobrze, że tu jest ciemno. Mogę dać sobie rękę obciąć, że się rumienię.
- Jasne, że chcemy – wtrącił Milik.

***
Na tak zajebistej imprezie nie byłam od wieków. Trochę wypiłam, nigdy nie piję dużo. Praktycznie cały czas tańczę, teraz udało mi się na chwilę odsapnąć. a nogi jeszcze nie odmówiły mi posłuszeństwa. Na chwilę obecną przekonałam się, że Wojtek naprawdę świetnie tańczy, Mila na trzeźwo śpiewa gorzej ode mnie po pijaku czyli bardzo źle oraz, że Wiktoria mnie większe wzięcie niż myślałam. Wzięłam głęboki wdech i oparłam się o barierkę jednego z klubowych balkonów. Jest trochę po północą. Wątpię, że wstanę jutro do szkoły… Małe wagary nie zaszkodzą. Może naciągnę na mnie także Wiktorię…
- Co tutaj robisz ?
Ten głos od kilku dni znałam bardzo dobrze. Odwróciłam się w stronę jego właściciela
- Odpoczywam. A ty ?
- Szukałem cię.
- Po co ?
- Sam nie wiem – mruknął i oparł się o barierkę
Wróciłam w swojej wcześniejszej pozycji. Oboje milczeliśmy. W moim życiu taka cisza ostatnio zawsze oznacza coś dziwnego. Ukradkiem spojrzałam na Szczęsnego. Wydawało mi się, że mi się przyglądał. Zamrugałam. To nie możliwe. Westchnęłam i ruszyłam z miejsca z zamiarem wyjścia z balkonu. Poczułam jak Wojciech chwyta mój nadgarstek i odwraca w swoje stronę. Podniosłam wzroki pytająco spojrzałam na chłopaka. Bramkarz patrzał prosto w moje oczy i był chyba, aż za blisko mnie. Nim się spostrzegłam nasze twarze znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od siebie. Zdążyłam tylko mrugnąć, gdy nasze wargi się dotknęły. Szybko się odsunęłam się szepnęłam
- Przepraszam.
Teraz chciałam tylko jak najszybciej opuścić to miejsce.  To nie powinno się wydarzyć. Mnie nie powinno tu być. To był błąd.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Boże... przepraszam. Wiem, że miał byc wczoraj, a nawet przedwczoraj ale byłam chora i nie miałam sił ani czasu wstawic. W nagrodę piąty wstawię w środę, co wy na to ? Za wszelkie błędy w rozdziale przepraszam. Wow ludzie, już 4 osoby czytają ? Przyznam się, że to chyba mój rekord. Pisałam już chyba 4 fanfiction, i na początku (do 10 rozdziału) dwie osoby to był maks. Dziękuję wam, za komentarze. To naprawdę motywuję.
Do następnego i pa pa :) Lecę pisac dalej ( rozdział szósty, bo piąty już mam xd)

3 komentarze:

  1. Czemu to w takim momencie się skończyło :// dręczysz ludzi :c hahah czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy czytam Twoje opowiadanie to normalnie każde kolejne napisane przez Cb słowo... łapie mnie za serducho :D zakochałam się w tym opo normalnie ♡ czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :) Nawet nie macie pojęcia ile takie miłe słowa dla mnie znaczą. Opowiadanie istnieje bo jesteście wy <3

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie informacje o nowych rozdziałach czy waszych blogach proszę kierowac do zakładki SPAM. Zaś o nominacjach proszę informowac mnie w zakładce "Nominacje itp.".