niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział XV "Plastik atakuje"

ZBIERZNOŚC OSÓB I IMION W TYM ROZDZIALE JEST PRZYPADKOWA.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pierwsze dni po powrocie do szkoły, spędziłam pod ostrzałem zazdrosnych spojrzeń szkolnych plastików i ciekawskimi od innych osób. Z resztą nie tylko ja, Julka też. Już się boję co będzie jak się wyda, że jest w ciąży i to z kim - będzie gorąco. Jedyne lekcje, na których dziś czułam się „dobrze” to w-f. Razem z Julią i Wiktorią wykorzystałyśmy wolną lekcję i jak zawsze wkurzałyśmy chłopaków, wykonując triki które im za cholerę nie chciały wyjść oraz pokonując ich w meczu trzech na trzech, wynikiem 3:1. Resztę dnia nasze „ofiary” spędziły poważnie na nas obrażone. Co do sytuacji w domu, o związku z Wojtkiem rodzice nie wiedzieli, co mnie bardzo zdziwiło, ale w sumie się cieszyłam.
Moim największym zmartwieniem na chwilę obecną jest studniówka, a dokładniej kolejny brak czegoś porządnego do ubrania. Jeszcze kilka dni temu, stresowałam się tym, że Wojtek nie będzie mógł przyjechać, lecz się udało. Julce i Wiktorii też się udało. Bardzo ciekawi mnie sytuacja między Wiką a Łukaszem. Już nie ogarniam, czy oni są przyjaciółmi czy są razem. Mam nadzieję, że już nie długo się dowiem…
- Emila no, powiedz którą. – spojrzała na mnie z wyrzutem Julia.
- Już ci mówiłam, że czerwoną – przewróciłam oczami.
- Ale mi się bardziej podoba ta niebieska…
- To po cholerę się pytasz ? – spytałam – Też muszę się zdecydować, więc nie przeszkadzaj. Spytaj się Wiktorii.
Odwróciłam się tyłem i podeszłam do kolejnych wieszaków. Zawsze jak chce coś kupić, to nic porządnego nie ma, a jak nie mogę sobie czegoś kupić to zawsze jest coś zajebistego. Złośliwość rzeczy martwych. Mam dość…
***

- Zostaw mnie, bo mi wszystko rozmażesz – rzuciłam w stronę Wojtka, którego akurat teraz wzięło na całowanie – Innym razem… Wojtek do cholery ! – krzyknęłam na chłopaka.
- Dobra, dobra już nie krzycz – powiedział z miną zbitego szczeniaka – Ale spręż się, bo się nie wyrobimy.
- Ty mnie tu nie poganiaj, tylko lepiej zadzwoń do Roberta i spytaj się jak sytuacja u nich. – powiedziałam poprawiając fryzurę. – Niech się sprężą, jeśli nie chcą być ostatni, a jest to bardzo możliwe.
Z jednej strony obawiałam się tej studniówki, dokładniej tego czy pomysł na ściągnięcie piłkarzy to dobry pomysł, ale z drugiej ciekawiła mnie rekcja ludzi. No cóż pożyjemy zobaczymy. Poczekaliśmy jeszcze kilka minut na Wikę i Łukasza, po czym pojechaliśmy pod dom Julii, skąd mieliśmy się udać na salę. Planowaliśmy zrobić „Wielkie wejście” i na razie zanosi się na to, że się uda. Raczej rzadko widuje się porsche, mustanga i ferrari oraz Szczęsnego, Lewego i Piszczka w jednym miejscu. Gdy dotarliśmy pod dom Julki, ta wraz z Robertem właśnie wychodziła. Chyba jednak nie będziemy ostatni…
***
Moje przeczucia były trafne. Nasz „orszak” wzbudził zainteresowanie, lecz tylko na początku. Później było, jakby to powiedzieć normalnie…Inni zachowywali się w stosunku do piłkarzy nadzwyczaj zwyczajnie. Chłopaki szybko załapali z nimi kontakt i zachowywali się jak dobrzy koledzy Wsłuchując się w piosenkę, która ostatnimi czasy była zdecydowanie moją ulubioną – Thinking Out Loud, tańczyłam wtulona w Wojtka, pod ostrzałem spojrzeń zazdrosnych plastików, podczas gdy zegary wskazywały już w pół do pierwszej w nocy. Nim się obejrzałam, spokojna piosenka zmieniła się na jakiś znany hit którego nazwy nie mogłam sobie przypomnieć.
- Odbijamy – usłyszałam głos (Błagam nie…) Ksawerego.   
Niechętnie „zamieniłam” Wojtka na swojego byłego chłopaka, podczas gdy do bramkarza przykleiła się królowa plastików – Marika. Może i nienawidzę Ksawerego, ale takiej dziewczyny to mu współczuje… Chociaż w sumie, ona jest z nim dla kasy, a on z nią bo jest ładna. Ruda małpa. Nienawidzę jej. Jak to plastik, chyba nie trzeba jej opisywać. Marzyłam o tym, żeby podczas tego gdy jestem zmuszona tańczyć ze swoim byłym nie puścili czegoś wolnego.
- Coś ci się przykleiło do chłopaka. – usłyszałam Wiktorię. – Na twoim miejscu, szybko bym się tego pozbyła.
- Zdaje sobie z tego sprawę – starłam się odpowiedzieć tak, że Hirsz tego nie dosłyszał – Julce też.
Wskazałam dyskretnie Roberta tańczącego z „wice przewodniczącą” plastików – Eweliną. Kolejna ruda małpa, niemal idealna kopia Mariki. Przetańczyłam z Ksawerym dwie piosenki, po czym dając mu do zrozumienia, że mam go już dość, udałam się w stronę stołów, gdzie czekałam na Wojtka który próbował uwolnić się, ze szpon Mariki. Z uśmiechem na ustach, obserwowałam jego poczynania. Po kilku minutach dołączył do mnie. Zauważyłam tylko, że plastik jest wkurzony. Bardzo.
- Coś ty jej zrobił ? – zapytałam z udawanym wyrzutem
- Powiedziałem tylko, że mi przykro, ale mam dziewczynę – powiedział z uśmiechem który bardzo lubiłam – A tak na marginesie, matko boska, ona jest okropna.
Na te słowa wybuchłam śmiechem i zgodziłam się ze Szczęsnym. Po chwili przyszła do nas Wika z Piszczkiem. Blondynka miała dość nie ciekawą minę.
- Ratujcie. Plastiki nas śledzą – powiedziała ze śmiechem 

- One się na nas uwzięły – powiedziałam z poirytowaniem – Weźcie mnie stąd… 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zabijcie mnie, powieście czy co tam chcecie za ten rozdział ;-; Spierdzieliłam go i to poważnie. Chyba przeżywam jakiś kryzys. Nie umiem pisac xD Krótki, bez sensowny. 
Macie mnie skrytykowac, każe wam. Może to coś pomoże. xD Ostatnio wszystkie pomysły mi uciekły co widac... Mam nadzieję, że wena powróci. Trzymajcie kciuki. 
A teraz kochni, mam dla was życzenia:

Bogatego zająca (rodziców), mokrego dyngusa (śnieżnego) i smacznego jajka :D

Kochani, chce wam podziękowac za 5050 wyświetleń i 6 obserwatorów. Jesteście najlepsi <3

Komentujesz, nie ważne czy pozytywnie czy negatywnie - MOTYWUJESZ I TO BARDZO <3